niedziela, 28 stycznia 2018

THE THING WITH FIVE EYES - "NOIRABESQUE" (Svart Lava Records) "Wypłynąłem na suchego przestwór oceanu..."





Wreszcie przyszedł czas na prezentacje albumu, który ukazał się w 2018 roku. W ciągu ostatnich dni przesłuchałem kilkanaście tegorocznych płyt. Wiele z nich mnie rozczarowało, inne prezentowały zaledwie przeciętny poziom. Chociażby ostatnie wydawnictwo Bobo Stenson Trio - "Contra La Indecision", które okropnie mnie wynudziło. Zdaje się, że szwedzki pianista uznał, że jego gra oraz kompozycje osiągnęły zadowalający poziom, więc wystarczy, że zachowa status quo. Słuchając tego albumu, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że większość tych kompozycji gdzieś już wcześniej słyszałem, i to w znacznie lepszym wydaniu. Te same pomysły, ten sam zakurzony i nieco pompatyczny styl, realizowany w systemie "kopiuj-wklej". Z kolei płyta Tune-Yards - "I Can Feel You..." brzmi tak, jakby twórcy sami nie byli do końca pewni, co mają grać, jak to powinno brzmieć - oprócz tego, że głośno i natarczywie - a nade wszystko, jakby z każdą odsłoną krążka starali się wprowadzić słuchacza w stan nieprzyjemnej konfuzji, czy nerwowego rozedrgania... tak, żeby zastygł z pytaniem na spierzchniętych wargach: "O co w tym wszystkim chodzi?".
 Mats Gustafsson i jego załoga skupiona wokół szyldu Fire!, tym razem nie zaskoczyli niczym świeżym i oryginalny. Pomimo wysiłków saksofonisty, który dwoi się i troi, ich ostatnie wydawnictwo - "The Hands" - jest, jak dla mnie, tylko przyzwoite. Wyparował gdzieś ten radosny flow, magiczna energia, która przewijała się przez krążek "Exit!"(2013).

Dlatego też na dzisiejsze spotkanie wybrałem album, który będzie czymś na kształt "złotego środka". Jego zawartość nie będzie zanadto wybiegała w muzyczną przyszłość, majaczącą gdzieś na bladym horyzoncie, ale również przy tej okazji obejdzie się bez nadmiernego spoglądania wstecz, żeby przypadkiem nie potknąć się o własne stopy.

Dark Jazz to wciąż niezbyt popularny gatunek, nie tylko w naszym kraju. Jak można wyczytać z prasy muzycznej, dark czy doom jazz to muzyka dla tych, którzy nie lubią jazzu. Grupy takie jak: Dale Cooper Quartet And The Dictaphones, The Kilimanjaro Dark Jazz Ensemble, Bohren and The Club of Gore, Somewhere off Jazz Street, Heroin and Your Veins, The Mount Fuji Doomjazz Corporation, itd., znane są jedynie w wąskich kręgach tropicieli nietuzinkowych dźwięków.  Muzycy wyżej wymienionych formacji jako swoje inspiracje wymieniają dokonania Angelo Badalamentiego ("Twin Peaks"), czy Milesa Davisa, z okresu ścieżki dźwiękowej do filmu "Windą na szafot" (reż. Luis Malle). Ważniejsze od jazzowych improwizacji są dla nich stworzenie specyficznego nastroju, mrocznego klimatu, oddanie atmosfery tajemniczości lub grozy. W wywiadach wielokrotnie podkreślają, że tworzą ścieżkę dźwiękową dla nieistniejącego filmu.
Oto urzekający fragment, ze wspaniałej płyty "Metamanoir"(2011), grupy Dale Cooper Quartet And The Dictaphones.









   Również dzisiejszy bohater - Jason Kohnen - zaczynał od tworzenia takich właśnie ścieżek dźwiękowych (inspiracją były dla niego filmy grozy, noir, obrazy z lat 50, 60-tych, ubiegłego wieku,  "Metropolis"(1927), "Nosferatu" (1922), itp.).  Holenderski twórca, znany także pod pseudonimem "Bongo -Ra" lub "Pagan Bacchus", przed laty współtworzył formacje The Kilimanjaro Dark Jazz Ensemble. Później powołał do życia projekt poboczny, czyli The Mount Fuji Doomjazz Corporation, z którym nagrał cztery albumy. Ten były DJ, mający na koncie współprace z wieloma artystami, obecnie funkcjonuje pod nazwą THE THING WITH FIVE EYES. Do pracy nad swoją pierwszą długogrającą płytą -  wcześniej pod tym szyldem wydał epkę "Glory"(2014) - zaprosił wokalistkę Leilę Bounous, i trębacza Izzy Op De Beeka.

   Dla Jasona Kohnena bliska jest idea muzyki jako dźwiękowej podróży, bez podziału na gatunki czy style. I właśnie w taką podróż holenderski twórca zabiera słuchacza na albumie "Noirabesque". Tym razem muzycy skupieni wokół nazwy The Thing With Five Eyes, tworząc debiutancki krążek, wyszli poza ramy gatunkowe dark jazz. Szukając inspiracji, umiejętnie wpletli do swojej twórczości elementy innych stylistyk - dark ambient, szeroko pojęta elektronika, trip hop, world music. Duża w tym zasługa wokalistki Leili Bounous, która do mrocznych kompozycji Kohnena wprowadziła etniczny pierwiastek. Bounous, jak wiele Francuzek, posiada algierskie korzenie, a jej charakterystyczny zaśpiew przywołuje skojarzenia słuchacza z kulturą Afryki Płn., czy Bliskiego Wschodu. Z kolei w utworze "Zigurhat" pojawiają się element jazzowej improwizacji oraz wyraźne nawiązania do motywów muzyki klezmerskiej. Tytuł albumu "Noirabesque" wskazuje zarówno na mrok, jak i ornament roślinny, wywodzący się ze sztuki starożytnej Grecji oraz Rzymu. Stanowi również całkiem zgrabną metaforę dla nastroju i stylu całej płyty. I tak oto dark jazz znów wyszedł pora granice własnego terytorium.

(nota 7.5/10)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz