środa, 3 stycznia 2018

THE COMET IS COMING - "DEATH TO THE PLANET" (The Leaf Label) "Jazz dla tańczących inaczej"



Właściwie całkiem niedawno złapałem się na tym, że jeszcze nie zdążyłem pożegnać się z szanownymi Czytelnikami w starym roku, gdy całkiem niepostrzeżenie nastał nowy 2018 rok. Nadrabiam więc zaległości, i z tego miejsca życzę wszystkim dużo dobrego, nie tylko w sferze wydawnictw płytowych. I niech się spełni!!
Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że powinienem dokonać podsumowania tego, co ukazało się w 2017 roku. Jednak myślę, że stali czytelnicy dobrze wiedzą, które albumy zrobiły na mnie większe, a które nieco mniejsze wrażenie. Nie chciałbym szczególnie wyróżnić jakiegoś krążka, bowiem było kilka, do których wracałem najczęściej, i które traktowałem na równi. Czołówka wyglądałaby następująco ( kolejność przypadkowa):

THROTTLE ELEVATOR MUSIC - "RETROSPECTIVE"
YURI HONING ACOUSTIC QUARTET - "GOLDBRUN"
 RAIN SULTANOV - "INSPIRED BY NATURE" 
JACASZEK - "KWIATY"
SLOWDIVE - "SLOWDIVE"













Dzisiejszy wpis dotyczy płyty, która ujrzała światło dzienne w 2017 roku. Całkiem możliwe, że jeszcze tydzień, może dwa, przyjdzie nam poczekać na nowe intrygujące wydawnictwa oznaczone stemplem 2018.

  Na początku to był duet o nazwie Soccer 96, w którego skład wchodzili Dan Leavers (instrumenty klawiszowe) i Maxwell Hallett (perkusja). Dopiero po jakimś czasie dołączył do nich Shabaka Hutchings, który wniósł wraz sobą oryginale brzmienie saksofonu, dzięki czemu muzyka angielskiej formacji zyskała nowy wymiar. Na potrzeby grupy artyści przyjęli specyficzne pseudonimy: Danalogue The Conquerer, Betamax Killer oraz King Shabaka Htuchings  - ten ostatni pseudonim miał być wyrazem hołdu dla nubijskiego władcy Dolnego Egiptu.
 Po zapoznaniu się z Shabaką Hutchingsem, muzycy wynajęli studio Total Refreshment Center, gdzie nagrywali niczym w transie. Całość zmiksowali - materiału muzycznego było ponoć aż na dwie płyty - i wysłali do wytwórni The Leaf Label. W ten sposób rozpoczęła się ich muzyczna przygoda.
Na ich koncie fonograficznym są  do tej pory dwie epki ( wśród nich ta, która ukazała się w tym roku) oraz album długogrający zatytułowany "Channel The Spirit" (2016). To właśnie ta płyta otrzymała nominację do prestiżowej nagrody Mercury Prize.
Domeną The Comet Is Coming jest estetyczne pogranicze. Członkowie grupy z upodobaniem przekraczają granice poszczególnych gatunków, łącząc ze sobą jazz (spiritual jazz), funk, afrobeat, z elementami psychodelicznego rocka. Dziennikarz The Quietus napisał o nich, że są spadkobiercami kosmicznego jazzu Sun Ra. Artystom skupionym wokół tego zespołu nie są również obce dokonania Steve'a Reicha, Terry'ego Rileya, Moondoga, Pharoah Sandersa, Alice Coltrane, fascynują się także balijską muzyką taneczną z lat 70-tych. I wszystkie te wymienione przez mnie powyżej tropy stylistyczne słychać w ich dokonaniach.
Dan Leavers w jednym z wywiadów powiedział, że muzyka The Comet is Coming to ścieżka dźwiękowa do apokalipsy - "intensywność ostatniej godziny, ekstatyczny rytm (...), dramat syntezatorów i wołanie ludzkich emocji przez melodie saksofonu. I taniec...".
Wyznaczając mapę pojęć, które przybliżają muzyczne dokonania grupy, ale również niejako definiują całą estetyczną otoczkę sukcesywnie tworzoną przez załogę Kinga Shabaki, należałoby wymienić takie określenia jak: apokalipsa, reinkarnacja, zagłada, objawienie, wizja, czas, przestrzeń, rytuał, trans, itd. W przypadku ostatniej epki zespołu "Death to the Planet" (2017), śmierć nie oznacza definitywnego końca, ale nowe otwarcie, przejście na innym poziom, odrodzenie, przeistoczenie. Jak możemy przeczytać na stronie wytwórni The Leaf Label, najnowsza epka The Comet is Coming sygnalizuje koniec życia jakie znamy, i jednocześnie zwiastuje nadejście nowej ery. Czyli... jak znalazł na rozpoczęcia nowego roku.
 W odróżnieniu od albumu Ex Eye  - "Ex Eye" recenzowanego na łamach tego bloga, nie ma na krążku "Death to the Planet" atmosfery smutku, przygnębienia, potęgującego się z każdą chwilą dramatu. Po transowym otwarciu - "Start Running", przez "Final Eclipse" i "March of the Rising Sun" muzyka zyskuje coraz bardziej taneczny charakter. Frazy saksofonu są tutaj krótkie, jak oddechy pośpiesznie łapane w szybkim tańcu. Dźwięki grane przez Shabakę Hutchingsa w tej części płyty nie są zbyt wyrafinowane. Jednak być może właśnie taki był zamysł. Nie od dziś wiadomo, że proste powtarzalne frazy są podstawą wszelkich rytualnych tańców. Dopiero kończąca całość kompozycja "Ascension" przynosi nieco więcej głębi oraz ukojenia. Z pewnością nie jest to najlepsze dzieło The Comet is Coming, ale godne poznania, nie tylko na początku roku, czy w karnawałowy czas.

(nota 6-7/10)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz