niedziela, 21 stycznia 2018

MATT MEHLAN "THE MEHLANS" (Shinkoyo) "Życie poza szkieletem"



  I tak oto nasze styczniowe spotkania schodzą nam reminiscencjach z końca ubiegłego roku. Dziś kolejny album, który ukazał się w tym okresie, a którego pojawienie się zwyczajnie przegapiłem. Na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że prasa i portale muzyczne również nie zareagowały na premierę tego wydawnictwa. Być może było to spowodowane tym, że twórca tej płyty nie dba specjalnie o właściwą promocję. Znając jego podejście, pewnie wychodzi z założenia, że to odbiorca powinien wykazać odrobinę inicjatywy, i sprawdzić, co nowego ma do zaproponowania jego ulubiony artysta. Wiadomo, tłumaczy się winny, bo jakoś wytłumaczyć trzeba. A o kim mowa? - słusznie zapytacie, przerywając ten zbyt długi wstęp.

Matt Mehlan bodajże dwa miesiące temu wydał w zaprzyjaźnionej oficynie - Shinkoyo - solowy album zatytułowany: "The Mehlans". Nie są to pierwsze kroki amerykańskiego twórcy na solowej niwie. Myślę również, że czytelnikom mojego bloga nie trzeba bliżej przedstawiać sylwetki tego artysty, bowiem poświęciłem mu jeden wpis jakiś czas temu. Link poniżej.
 2016/06/skeletons






 
  Matt Mehlan to kompozytor, autor tekstów, multiinstrumentalista, oraz lider jednej z moich ulubionych formacji - Skeletons. Mówiąc "ulubiony" mam tu na myśli trzy płyty: "Money", "People" oraz "Lucas", które oczywiście bardzo gorąco polecam wszystkim tym, którzy do tej pory z nimi się nie zetknęli.






Trzeba przyznać, że solowe dokonania Mehlana nie odbiegają od tego, co robi w macierzystym zespole. Choć jak sam podkreśla, zdecydowanie woli pracę w grupie, spotkania z innymi ludźmi oraz ich wrażliwościami. Amerykański twórca ceni sobie współpracę z innymi artystami, ze względu na wzajemne interakcje, które bywają ożywcze oraz inspirujące, szczególnie na poziomie improwizacji. W podobny sposób Mehlan traktuje nowe miejsca, nowe instrumenty, które w jego wyjątkowo sprawnych dłoniach często zyskują nowe życie (za nic w świecie lider Skeletons nie pozbyłby się trzech ulubionych instrumentów: klawiszy Rhodesa, saksofonu oraz gitary). Wszystko może posłużyć jako inspiracja. Stąd Mehlan, w trakcie pracy nad solowym albumem, przeniósł się z Nowego Yorku do rodzinnego Chicago. Wiele z tych kompozycji, które znalazły się na płycie "The Mehlans", powstały właśnie w zaciszu rodzinnego domu. Można powiedzieć, że najnowsze  "piosenki" stanowią twórcze rozwinięcie koncepcji "powrotu do korzeni".

Mehlan podkreśla, jak bliska jego postawie życiowej jest "idea bezczynności". Nie robię czegoś, bo muszę, ponieważ gonią mnie terminy, a telefon od szefa nie przestaje dzwonić, lub dlatego, że determinują mnie inne czynniki. Tworzenie bez konkretnego celu, bez wyraźnego powodu - oto credo działalności artystycznej Mehlana. Z tym specyficznym podejściem do procesu twórczego wiąże się również celowa niedbałość, zamierzone niechlujstwo na etapie produkcji i rejestracji nagrania. "Doskonałość jest fałszywa" - twierdzi amerykański artysta. Dlatego w świecie, zarówno Skeletons, jak i "The Mehlans", mile widziane są wszelkie niedociągnięcia, odejścia od utartych ścieżek, potknięcia czy braki. Z pewnością inspirujące dla Matta Mehlana było również spotkanie z muzykami Konono no.1 oraz Kasai Allstars, z którymi miał okazję wspólnie zagrać, tuż przed nagraniem solowego krążka.

Album "The Mehlans" stanowi rozwinięcie wyżej przeze mnie wymienionych koncepcji. Matt Mehlan to bardzo inteligenty artysta, który wciąż poszukuje zarówno nowych bodźców (sporo czyta, również prace teoretyków socjologii, czy filozofii kultury), jak i nowych ludzi oraz środków wyrazu. Eklektyzm, gatunkowe pogranicze, polirytmia (arytmia), zestawianie ze sobą nieoczywistych brzmień,  odległych stylistyk, wolność skojarzeń, swoboda kreacji, subtelne przejścia od chaosu do harmonii, bogactwo ozdób i lekkość improwizacji, otwarcie na nowe konteksty - to kluczowe punkty na artystycznej mapie Mehlana.
Nowa płyta zawiera 11 nagrań, pośród nich są również takie, które czasem trwania nie przekraczają 2 minut. ("Taxi Driver", "Happy Birthday", "At the Park", "Humble Beign"). Przypominają one szkice, wprawki, pomysły, który może wymagałyby dalszego rozwinięcia. Jednak znając podejście Matta Mehlana właśnie takie miały być, minuta i czterdzieści siedem sekund, i ani sekundy dłużej. Zdecydowanie wolę te dłuższe wypowiedzi lidera Skeletons - "Brooklyn Girls", "Deja Vu", "Are You That Somebody", "Insomnia". To właśnie te sześcio, czy ośmiominutowe kompozycje dobrze pokazują kunszt oraz umiejętności amerykańskiego artysty. Płyta "The Mehlans" zdecydowanie dla fanów twórczości Matta M., niż dla kogoś, kto dopiero rozpoczyna swoją przygodę ze światem Skeletons.
Ps. Dobre informacje są takie, że dobiegają końca prace nad nowym projektem Matta Mehlana i jego przyjaciół, zespół przyjął roboczą nazwę Facelessness, album będzie się nazywał "Unlikehoods of Long Song", i ma się ukazać na początku tego roku.

(nota 7/10)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz