środa, 29 listopada 2017

NORTH ARM - "LET LOVE THROUGH" "Długie samotne spacery... czyli Avant-pop z antypodów"




Jest słoneczne piątkowe popołudnie, jak to zwykle bywa w Sydney, nie tylko o tej porze roku. Roderick Smith skończył kilka dni temu jedenaście lat. Zjadł pyszny tort i dostał mnóstwo prezentów, choć żaden nie spełnił jego skrytych marzeń. W pustym domu panuje cisza, którą naznacza rytmiczne tykanie zegara wiszącego na ścianie. Roderick nudzi się i włóczy od pokoju do pokoju, jakby dziecięcymi krokami próbował odmierzyć metraż mieszkania. Wreszcie trafia do pokoju siostry, która zwykle z hukiem zamyka przed nim drzwi. Korzystając z jej nieobecności, chłopiec postanawia rozejrzeć się tutaj nieco uważniej. W tym zawalonym książkami oraz stertami ciuchów pomieszczeniu ostrożnie zagląda do szuflad, myszkuje pod łóżkiem, dziwi się, jak można  mieć taki bałagan, ale przede wszystkim stara się niczego nie przesunąć. Wreszcie otwiera drzwi jednej z szaf, a zdumionym oczom ukazuje się pokryta kurzem gitara. To wydarzenie będzie miało wpływy na dalszy przebieg jego życia. Aż strach pomyśleć, co by było wtedy, gdyby bohater dzisiejszego wpisu, zajrzał również do innej szafki ("zabawki z nocnej szafki"), a w niej, na podobieństwo podmiotu lirycznego jednego z tekstów Maleńczuka, znalazł portfel ojca.

Kilka lat później Roderick Smith opanował grę na gitarze oraz dorósł na tyle, żeby założyć zespół, a właściwie jednoosobowy projekt muzyczny. Pomocną dłoń wyciągnęli do niego Robin Waters (Darling James), znany australijski producent James Walker (Machine Translations), a od czasu do czasu wspierał go na perkusji Dan Parsons. Nazwa North Arm pochodzi o nazwy nadmorskiego miasteczka North Arm Cove, gdzie Roderick spędzał letnie wakacje.
Na koncie sympatycznego Australijczyka znajdziemy kilka epek oraz dwa albumy długogrające. Debiut fonograficzny przypadł na początek listopada 2015 roku. Wydany własnym sumptem krążek zawierał dziesięć nagrań utrzymanych w avant-popowej, indie-popowej stylistyce. Niemal dokładnie dwa lata później, czyli przed kilkoma dniami, ukazała najnowsza płyta North Arm zatytułowana "Let Love Through". I tym razem słuchacze otrzymali dziesięć kompozycji, w moim odczuciu nieco bardziej przemyślanych i dopracowanych, dojrzalszych aranżacyjnie, w stosunku do debiutu. To, co z pewnością wyróżnia Smitha na tle innych wykonawców, próbujących swoich  sił w gatunku avant-pop, to niewątpliwy talent do komponowania bardzo zgrabnych melodii. Charakterystycznym elementem tych utworów jest również indie-rockowa gitara, przywołująca skojarzenia z twórczością takich formacji jak Wild Nothing czy Diiv. Wśród swoich muzycznych inspiracji artysta z antypodów wymienia również: The Whitest Boy Alive, Kings Of Convenience, Broken Social Scene.
Pomimo dość żywego tempa, poszczególne kompozycje skrzą się od pastelowych barw i nostalgicznych tonów. "To muzyka na długie samotne spacery" - tak Roderick Smith określił zawartość albumu "Let Love Through". I myślę sobie, że pomimo braku słońca za oknem, a może właśnie dlatego, urokliwe piosenki Nroth Arm sprawdzą się również w europejskich, ponuro-listopadowych okolicznościach. Niewykluczone, że przy okazji tych niespiesznych wędrówek ktoś z Was dotrze na pokryty pajęczyną strych, i w starej zakurzonej szafie odkryje coś, co skłoni go do muzykowania.

(nota 7/10)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz