środa, 15 listopada 2017

MACIEJ OBARA QUARTET - "UNLOVED" (ECM Records) "Nasi w wytwórni ECM"



Chociażby z kronikarskiego obowiązku wypadałoby odnotować fakt, że polski artysta (artyści) podpisał kontrakt z prestiżową wytwórnią ECM. Ostatecznie nie jest to aż tak powszechnie spotykane zjawisko, żeby płyta krajowego twórcy pojawiła się w katalogu zachodniej oficyny wydawniczej, potem w przychylnych zwykle recenzjach, a na koniec pod strzechami oraz w odtwarzaczach i w świadomości zagranicznych fanów. Jak zwykle w takich przypadkach bywa potrzeba było uporu - Maciej Obara przez ostatnie 8 lat, raz do roku wysyłał Manfredowi Eicherowi swoje nagrania - determinacji oraz szczęścia. Polski saksofonista wiele razy próbował spotkać się z legendarnym szefem nie mniej legendarnej wytwórni. Jak łatwo się domyśleć, Eicher jest bardzo zapracowanym człowiekiem, głównie z tego powodu, że na każdym etapie powstawania płyty wszystkiego lubi doglądać osobiście. Tuż przed tym finalnym spotkaniem z Obarą, Eicher doznał osobliwego wypadku. Oto spadła na niego rogatka blokująca dostęp do parkingu. Jednak i na całe szczęście szef monachijskiej wytwórni spotkania nie odwołał. Kiedy wreszcie szczęśliwy Maciej Obara uścisnął dłoń Eicherowi, przypieczętowując tym samym zgodę na kontrakt, Manfred w przypływie szczerości zdradził mu pewien sekret: "Ja naprawdę niezbyt lubię brzmienie saksofonu altowego".

  Tak się złożyło, że to opowieści saksofonu stanowią zawartość płyty "Unloved". Jednak, co warto od razu zaznaczyć, nie są to skończone w klasyczny sposób historie, ze wstępem, rozwinięciem oraz mniej lub bardziej szczęśliwym zakończeniem. Na krążku "Unloved", mam do czynienia z wyrafinowanymi szkicami, impresjami, w których liczą się sugestywne dialogi poszczególnych instrumentów, oraz zbudowanie i utrzymanie specyficznego nastroju.
Przyznam szczerze - i być może moje wyznanie stanowi odosobniony przypadek - że to nie saksofon przyciągał moją uwagę podczas odsłuchiwania kolejnych kompozycji, ale urokliwe partie fortepianu. I trochę żałowałem, że tych solowych "popisów" pianisty, Dominika Wani nie było jeszcze więcej (pozostały skład zespołu to: Ole Morten Vagan - kontrabas, Gard Nilssen - perkusja). Z drugiej strony, co warte podkreślenia, partie fortepianu nie zostały sprowadzone do roli tła, co jest wadą wielu tego typu produkcji.
Płyta "Unloved" zawiera siedem kompozycji, utrzymanych w stylistyce charakterystycznej dla wytwórni ECM. O moim ambiwalentnym stosunku do wydawnictw tej oficyny wspominałem już na łamach tego bloga. Raz jestem oczarowany, innym razem znudzony... Myślę, że to kwestia smaku, który wciąż należy kształtować, i który pozwala odróżniać rzeczy wartościowe i godne uwagi, od tych nieco bardziej pospolitych. Oferta ECM jest na tyle bogata, że każdy powinien znaleźć tutaj coś dla siebie.
 Skoro wspomniałem, że album "Unloved" utrzymany jest w stylistce charakterystycznej dla ECM-u, to i tempo większości kompozycji również nie odbiega od standardów monachijskiej wytwórni (cytując red. Bartka Chacińskiego: "tempo ECM - najniższe BPM, czyli poniżej tempa podstawowych funkcji życiowych"). Na całe szczęście mamy na albumie "Unloved" również utwory, które nieco odbiegają od "typowej ecmowskiej" stylistyki: "Sleepwalker", "Echoes". Odniosłem wrażenie, że w tych nieco żywszych kompozycjach Maciej Obara i jego kompani poczuli się lepiej, swobodniej, bardziej komfortowo, niż w jazzowych balladach. Jak wiadomo, wolne tempo oraz cisza obnażają wszelkie niedociągnięcia czy niedoskonałości. Trzeba być również świadomym i ukształtowanym muzykiem, żeby w trakcie trzydniowych sesji kunsztownie i w zapadający w pamięć sposób wypełnić ramy owej ciszy legendarnego studia "Rainbow".
 Do pełni mojego szczęścia, w niektórych z tych niespiesznych kompozycji - poprzetykanych lirycznymi odniesieniami, skandynawską czy słowiańską melancholią - zabrakło jakiegoś charakterystycznego tematu, głębi zanurzenia, czegoś więcej niż dźwiękowe rozmyte plamy, mgliste światła i kojące cienie. Być może takie było założenie i taki był cel, który przyświecał kwartetowi. Co nie zmienia faktu, że album "Unloved", to pozycja godna uwagi, którą warto przesłuchać, chociażby po to, żeby usłyszeć, jak brzmią nasi krajowi twórcy na tle innych  jazzowych grup, nie tylko z katalogu oficyny ECM.
(nota 7/10)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz