sobota, 13 lipca 2024

ODDGEIR BERG TRIO - "A PLACE CALLED HOME" (Ozella Music) "Kraina łagodności"

 

      Stali Czytelnicy tego bloga dobrze wiedzą, że dzisiejszy tytuł posta oznacza wizytę w jazzowej krainie łagodności. Dawno nie zaglądałem do katalogu oficyny Ozella Music. Niemieckie wydawnictwo założył przed laty gitarzysta Dagobert Bohm, który systematycznie, choć skromnymi siłami, stara się publikować albumy ulubionych artystów. Na łamach "Muzycznego świata..." prezentowałem już kilku z nich, chociażby płyty pianisty Isfara Sarabskiego oraz jego przyjaciela saksofonisty Raina Sultanova; ten ostatni jeszcze dziś powróci. Wspomniałem już nieraz, że do tego typu estetyki trzeba się przyzwyczaić i przekonać, przede wszystkim należy ją zrozumieć, a dopiero potem można krytykować lub polubić. Na płytach zamieszczonych w ofercie katalogowej oznaczonej logo Ozella Music nie znajdziecie kompozycji, których autorzy śmiało przekraczaliby wszelkie możliwe granice stylistyczne, dawaliby wyraz sprzeciwu wobec przyjętych reguł, z radością łamaliby uświęcony powielanymi przykazaniami tradycyjny kanon. Natomiast, jeżeli szukacie kunsztu, dobrego smaku, wyrafinowania, inteligencji, również tej emocjonalnej, wrażliwości oraz gry pełnej rozmaitych subtelności, to pragnę Was zapewnić, że trafiliście pod właściwy adres.




Wydaje się, że szczyt popularności trio jazzowe jako figura estetyczna ma już raczej poza sobą. Sporo dobrego w tym podgatunku zrobił Keith Jarrett i cała rosnąca w siłę pozostała rzesza muzyków, którzy kierowani zwykłą ciekawością początkowo chcieli jedynie sprawdzić, czy też tak potrafią. Osobnym punktem na mapie specyficznego postrzegania muzyki improwizowanej był i wciąż jest kierunek skandynawski. W tym kontekście można wymienić chociażby: Bobo Stenson Trio, Jakob Karlzon Trio, Espen Eriksen Trio, Helgie Lien Trio, Carsten Dahl Trio, załogę Torda Gustavsena czy Arve Henriksena, i wielu, wielu innych, żeby skończyć na nieodżałowanym E.S.T., których dokonania w gruncie rzeczy sytuowały się gdzieś na pograniczu tego, co w jazzie nowoczesne oraz tego, co klasyczne.

Tak się złożyło, że z muzyką dzisiejszego głównego bohatera Oddgeira Berga jestem od samego początku, czyli od udanego debiutu fonograficznego - "Before Dawn" (2018), który miał miejsce w oficynie Ozella Music, i który to fakt odnotowałem, zamieszczając recenzję tego wydawnictwa na blogu. Zgodnie z tytułem najnowszej propozycji - "A Place Called Home", tym razem norweski pianista postanowił odmalować dźwiękami rodzinne strony. Nie tyle własne, co dokładnie rzecz ujmując, krainę dzieciństwa swojego ojca. To właśnie ten ostatni dorastał był na niewielkiej wyspie Rolla (miejscowość liczy sobie ok. 1100 mieszkańców), która położona jest na fiordzie, gdzie można podziwiać między innymi ponad 1000 metrowy szczyt. Na tyłach okładki znajdziemy zdjęcie domu, w którym ojciec norweskiego pianisty przyszedł na świat.



Album zarejestrowany w ulubionym  studiu Berga - Boner Studio w Oslo - rozpoczyna "Into The Mountains". Przepiękna, leniwie rozwijająca się kompozycja, z wiodącą rolą fortepianu, rozświetlona jego barwnymi refleksami i pełna pozytywnych emocji. Podobnie brzmi "As We Wander Around", choć trzeba przyznać, że wydawnictwo "A Place Called Home", jest całkiem różnorodne, jak na możliwości jego autora i w porównaniu do poprzednich pozycji ujętych w dyskografii norweskiego twórcy. Oczywiście znajdziemy tutaj charakterystyczne dla poczynań Berga i jego kompanów nostalgiczne tony, tęskne motywy, zgrabnie podkreślone i przyozdobione. Jednak w trakcie tych niespełna czterdziestu minut trwania albumu, pojawiają się również nieco bardziej energetyczne fragmenty. Jak chociażby kompozycja "Circles", przynosząca wyraźne ożywienie, z aktywniejszą rolą perkusisty lub muśnięty nowoczesnością (elektroniczne przetworzenia) "Hommage (Dance Like Nobody's Watching)". Przyznam, że troszkę zabrakło pełniejszej roli sekcji rytmicznej, która w kilku momentach mogłaby dać bardziej o sobie znać. Wyraz troski i synowskiej miłości stanowi melancholijny "Song For My Mother" (w trakcie prac nad albumem u matki norweskiego pianisty zdiagnozowano nowotwór). Na koniec trzeba wspomnieć o zmianach w składzie, które dokonały się na przestrzeni kilku lat. Karla Joakima Wieloffa zastąpił kontrabasista Audun Ramo, zaś w 2021 roku szeregi tria opuścił perkusista Klaus Robert Blomvik, a w jego miejsce pojawiły się Lars Bernesten.

(nota 7.5/10)

 


Wcześniej wspomniałem o azerskim saksofoniście Rainie Sultanovie. Nakładem oficyny Ozella Music niedawno ukazał się jego najnowszy album zatytułowany "Forgivness", u boku artysty wystąpił Vladimir Nestorenko grający na organach.



Kolejny norweski pianista, którego płyty znajdziemy w katalogu oficyny Ozella Music, to Helge Lien i jego trio, których ostatnie wydawnictwo zatytułowane jest "Funeral Dance". W ten urokliwy sposób się rozpoczyna.



Australia raczej nie kojarzy się nam z muzyką improwizowaną. Być może powoli będzie to się zmieniać. Wczoraj ukazała się płyta Jiem - "Laying Down A Path In Walking" - kwintetu z Sydney. Wybrałem z niej taką oto kompozycję.



W Berlinie mieszka obecnie Molly Nilsson, która również w dniu wczorajszym opublikowała nową płytę zatytułowaną "Un American Activities".




Kolejna śpiewająca pani jest o wiele bardziej znana - Cassandra Jenkins. Oto mój ulubiony fragment z bardzo wysoko ocenianej i wydanej wczoraj płyty "My Light, My Destroyer".



Pozostaniemy za oceanem, przeniesiemy się z zatłoczonych ulic Nowego Yorku do Kanady, skąd pochodzi znana z wpisów na tym blogu formacja Land Of Talk, która także wczoraj opublikowała płytę zatytułowaną "The Eps".



Wkrótce nasze oczy będą zwrócone na Paryż, gdzie rezyduje zespół Pune 99, który całkiem niedawno opublikował epkę "Sand Reflection".



Niedawno ukazał się ciekawy zestaw, który powinien zainteresować wszystkich fanów muzyki alternatywnej, a szczególnie tych nieco bardziej już dojrzałych. "No Songs Tomorrow - Darkwave, Ethereal Rock And ColdWave 1981-1990". 



To czteropłytowe wydawnictwo zawiera sześćdziesiąt utworów zespołów i artystów, którzy współtworzyli nurt zwany "coldwave", "darkwave", czy "gotycki". Zestaw otwiera znany i przy okazji jeden z moich ulubionych "przebojów" grupy The Cure - "The Funeral Party". Oprócz tego znajdziemy tutaj piosenki Cocteau Twins, Dead Can Dance, Lowlife,  Cranes, Clan Of Xymox, Danse Society, Belcanto itd., oraz wielu mniej znanych zespołów, jak chociażby pochodząca z Nebraski formacja For Against. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz