sobota, 17 lutego 2024

JOHN SURMAN - "WORDS UNSPOKEN" (ECM) "Pomiędzy słowami"

 

      Monachijska wytwórnia ECM nie próżnowała od początku tego roku. Przez te pierwsze kilka tygodni zdążyła opublikować pare albumów. Pośród nich znalazła się płyta izraelskiego pianisty Nitaia Herskovitsa - "Call On The Old Wise", czy krążek znakomitego amerykańskiego pianisty Vijaya Iyera - "Compassion". Nowy sezon wydawniczy niemiecka oficyna powitała wspólnym albumem trębacza Arve Henriksena oraz holenderskiego pianisty Harmena Fraanje - "Touch Of Time". Bardzo sobie cenie tych dwóch artystów, jednak na ich wspólnym wydawnictwie ewidentnie czegoś zabrakło. Ci z nas nieco rozczarowani tym krążkiem zawsze, i na otarcie łez, mogą sięgnąć po płytę "Down Deep " - tria Rejiseger/Fraanje/Syla lub album zatytułowany "And The Comes The Night" - Eilertsen/Fraanje/Stronen. Ten ostatni muzyk, dyplomowany i uznany perkusista, dziś jeszcze powróci w innym zestawieniu. Tak bowiem się złożyło, że w dniu wczorajszym nakładem oficyny ECM ukazało się kolejne nowe wydawnictwo, tym razem sygnowane nazwiskiem znakomitego saksofonisty Johna Surmana, noszące wymowny tytuł "Words Unspoken".



Oprócz wspomnianego wyżej saksofonisty i świetnego perkusisty Thomasa Stronena, listę obecności w legendarnym studiu Rainbow (Oslo), dopełnił najmłodszy w tym zestawieniu personalnym trzydziestojednoletni gitarzysta z Londynu - Rob Luft, oraz trzydzieści siedem lat starszy wibrafonista Rob Waring. Można więc zaryzykować twierdzenie, że jest to płyta artystów reprezentujących cztery różne pokolenia muzyków. Najstarszy w tym gronie jest oczywiście John Surman. Z jego twórczością zetknąłem się dość późno. Pierwszym jego albumem, który wysłuchałem, była płyta "Rain On The Window", wydana przez oficynę ECM w 2006 roku. Kompozycje na niej zawarte wyrosły z refleksyjnych dialogów brytyjskiego saksofonisty z Howardem Moody, który w kościele Ullen Kirke zasiadł za klawiaturą organów. 

John Surman skończy w tym roku osiemdziesiąt lat, album "Words Unspoken" może więc stanowić w pewnym sensie skromne podsumowanie jego dotychczasowej bogatej artystycznej działalności. Pierwsze kroki w muzycznej krainie Surman stawiał przy pomocy klarnetu, po który to instrument również obecnie chętnie sięga. Było to spowodowane czy wymuszone faktem, że w latach jego młodości w London College Of Music nie było klasy saksofonu. Jego kilka pierwszych płyt wciąż pozostaje do odkrycia. Świat improwizowanych dźwięków nieco głośniej usłyszał o brytyjskim saksofoniście dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy to John Surman podpisał kontrakt z wytwórnią ECM. Wcześniej powołał do życia skład trzech saksofonistów, eksperymentował z elektronicznymi formułami, żeby później zwrócić się nieco bardziej w stronę swobodnej improwizacji - grupa Brass Project. W dalszej części kariery odkrywał dla siebie brzmienie syntezatorów, grał w kwartecie z Johnem Taylorem, występował w duecie obok ówczesnej partnerki Karin Krog, uskuteczniał barwne dialogi ze wspomnianymi już dzisiaj organami kościelnymi, chórami oraz kwartetem smyczkowym. Amerykańskiego wibrafonistę  Roba Waringa spotkał podczas nagrywania poprzedniego wspólnego albumu "Invisible Threads".



Jeśli chodzi o wczoraj opublikowaną płytę "Words Unspoken" warto także wspomnieć o perkusiście. Thomas Stronen to uznana marka nie tylko w świecie skandynawskiego jazzu. Wystarczy wspomnieć, że ten rozchwytywany muzyk ma już na swoim koncie ponad siedemdziesiąt wydawnictw płytowych. Ze wspomnianym już dzisiaj Arve Henriksenem przed laty powołali do życia zacną grupę Food, oprócz tego grał w zespole Time Is A Blind Guide, w duecie Hum Crash. "Improwizacja jest jak język, dla którego masz słowa, wystarczy je ułożyć w odpowiedniej kolejności, żeby nadać im znaczenie" - oświadczył przy okazji wywiadu.

John Surman zebrał muzyków reprezentujących różne pokolenia w Rainbow Studio, jednak nie dał im szczególnych wskazówek dotyczących tego, jak ma wyglądać współpraca. "Przedstawiłem muzykom jedynie kilka pomysłów i bez dyskusji na temat tego, kto zagra jaki element i jaki kształt przybiorą melodie. Próbowaliśmy złożyć poszczególne elementy w całość, słuchając siebie wzajemnie i reagując" Stąd sporo kompozycji zawartych na "Words Unspoken" ma nieco bardziej otwarty, czy też swobodny charakter. Kwartet dowodzony przez Surmana często posługuje się barwnymi plamami, unika gotowych tematów czy motywów, stawia na intuicje lub współodczuwanie, dzięki czemu kompozycji zebranych na ostatnim wydawnictwie bardzo dobrze się słucha. Długimi fragmentami to materiał do wielokrotnego odkrywania. 

Te najlepsze, przynajmniej moje ulubione, utwory Surmana zwykle niosą ze sobą pogłębione stany refleksji i zadumy, inny sposób odmierzania czasu: "Pebble Dance", znakomity, wręcz wybitny (!!!) w tej estetyce "Words Unspoken", poruszający "Around The Edges". Przy okazji "Precipice" mogą przypomnieć się dawne płyty Jana Garbarka. W "Gravioli" nieco bardziej dał o sobie znać gitarzysta Rob Luft, niestety najsłabsze ogniwo w tym zestawieniu personalnym.

"Zawsze fascynowało mnie słuchanie od ludzi o tak wielu różnych obrazach i przesłaniach, jakie w ich wyobraźni może wywołać każda kompozycja" - John Surman.

(nota 7.5/10)

 


Pozostaniemy w podobnym nastroju, przed Wami harfistka, o której wspominałem już jakiś czas temu - Alina Bzhezhinska oraz towarzyszący jej saksofonista Tony Kofi.



Sporo albumów ukazało się w miniony piątek, w związku z tym jest też sporo rozczarowań. Do tego wciąż powiększającego się grona należy z pewnością William Doyle, który opublikowanym wczoraj krążkiem "Springs Eternal" pokazuje, że nadal nie wrócił do świetnej formy z okresu recenzowanej przeze mnie płyty "Your Wilderness Revisited". Nie przekonała mnie także najnowsza propozycja San Fermin - "Arms", czy Grandaddy - "Blu Wav", moje nieco zmęczone wrażeniami powieki opadły same podczas obcowania z "Should I Stay Or..." - Nouvelle Vague. Dlatego posłuchamy fragmentu najnowszej propozycji Laurenta Bardainne, który skorzystał ze wsparcia grupy Tigre D'eau Douce, i w ten sposób zapowiada nowy album "Eden Beach Club".



Nasz dobry znajomy z kilku wpisów na tym blogu Michael Nau, kilka dni temu podzielił się ze światem całkiem zgrabną sesją. Przed Wami trzydzieści pięć minut dobrej muzyki.



Kolejni nasi znajomi mieszkają w Paryżu, choć pochodzą z Iranu, duet 9T Antiope 12 kwietnia opublikuje album zatytułowany "Horror Vaculi.



W celu złagodzenia brzmienia przeniesiemy się do Szwecji, cóż, że ze Szwecji - Kadiha Komstedt i Johan Angergard tworzą duet Club 8. Oto ich najnowszy singiel.

 


I znów Francja, odrobina paryskiej psychodelii, grupa Empty Full Space oraz fragment otwierający ich album "From The Limbo", premiera 20 marca.



 Pozostaniemy w Europie, piękne szwajcarskie miasto Lozanna, skąd pochodzi trio, które przyjęło nazwę Maril Wubslin, oto utwór zapowiadający ich najnowszą płytę "Faire Ca", która ukaże się 1 marca.



Ulubione miasto Javiera Mariasa czyli Madryt, reprezentuje grupa o dźwięcznej nazwie Tutupatu, kilka dni temu opublikowali płytę "IV", która tak udanie się rozpoczyna.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz