sobota, 12 sierpnia 2023

SLOWLY ROLLING CAMERA - "FLOW"(Edition Records) "Na bezrybiu i rak ryba"

 

    Po ostatnim albumie "When The Street Lead" (2021) brytyjska formacja stała się jednym z moich ulubionych zespołów. To było wydawnictwo, na którym wszystko się zgadzało, jakby formuła połączenia elementów muzyki filmowej, z fragmentami jazzu i współczesnej elektroniki, właśnie tam i dokładnie wtedy znalazła pełnię wyrazu. Bardzo dużo do tej płyty wnieśli zaproszeni goście, jak chociażby wirtuoz saksofonu Chris Potter, który w jednej kompozycji zostawił swój jakże wymowny ślad. Przy okazji "When The Street Lead" zespół powrócił również na moment do własnej koncepcji piosenki, od której, co warto podkreślić, zaczynał muzyczną przygodę. Na pierwszej płycie za warstwę wokalną odpowiedzialna była Dionne Bennet, którą po wielu latach godnie zastąpił Sachal Vasandani. Znakomita kompozycja "Illuminate" pokazała możliwości tkwiące w brytyjskiej grupie. Stanowiła wyrafinowane połączenie piosenki z elementami swobodnej improwizacji. I to właśnie do niej jeszcze długo potem wracałem najczęściej.



Świetny krążek "When The Street Lead" zaostrzył mój apetyt. Ten długimi fragmentami doskonały materiał sprawił, że zapragnąłem czegoś więcej, a jeśli nie "więcej", to przynajmniej zachowania dotychczasowego poziomu. Najnowszy wydany wczoraj album "Flow" moich skrytych pragnień nie spełnia. Słuchacz otrzymuje znacznie mniej, i to w każdym aspekcie muzycznego rzemiosła, niż mógłby otrzymać, gdyby... I w tym miejscu można wymienić kilka warunków brzegowych, które powinny zostać spełnione. Minimalizm, czy też swoista oszczędność, jaka bije z opublikowanego wczoraj wydawnictwa, mogła być, może nawet jest, celowym posunięciem i zabiegiem artystycznym. Jednak porównywać można lub trzeba, jeśli jest okazja warto wykorzystać klasę kontrastu, a w tej ostatniej płyta "Flow", w zestawieniu z jej udaną poprzedniczką  - "When The Street Lead" - wypada dość blado. 

Mało na wydanym wczoraj albumie dobrych tematów, jeszcze mniej ciekawych pomysłów, niewiele swobodnej improwizacji, a tym samym interakcji pomiędzy poszczególnymi instrumentami, które zwykle stanowią o sile tego typu płyt. Zespół Slowly Rolling Camera wciąż potrafi budować urokliwy nastrój, nadal całkiem nieźle kreśli barwne pejzaże, to prawda, ale i oni, członkowie grupy, i my, słuchacze, dobrze wiemy, że potrafią znacznie więcej. Gra fińskiego trębacza Vernera Pohjolia przypomina dokonania innego skandynawskiego twórcy Nilsa Pettera Molvaera. Ten sam niespieszny sposób rozwijania drobnych motywów, podobne wykorzystanie dźwiękowych plam, podobna ekspresja. Saksofon w rękach Josha Arcoleo również dostosował się do wspomnianej wcześniej oszczędnej formy, i w żadnym momencie nie odważył się wyjść przed szereg. Troszkę tu za mało tego zawartego w tytule "Flow", żebyśmy z radością przyklasnęli, a zazwyczaj czujne oko kamery tym razem długimi fragmentami po prostu stoi w miejscu. 

Pierwotnie zestaw niektórych najnowszych kompozycji został napisany na potrzeby filmu o kajakach, panowie - Bennet, Roberts, Stapleton - po namyśle postanowili nieco go rozwinąć. Ten ostatni był w minionym okresie bardzo zajętym człowiekiem. W czasie pandemii skupił się na rozwijaniu prowadzonej przez siebie wytwórni Edition Records. Działał głównie w pojedynkę, a mimo to oficyna z siedzibą w New Burry (godzina drogi od Londynu), opublikowała rok do roku znacznie więcej wydawnictw płytowych. "W ostatnich latach nie poświęcałem wystarczająco dużo czasu mojej muzyce" - oświadczył Stapleton. A potwierdzenie tych słów niestety znajdziemy na płycie "Flow". W przyszłym roku wytwórnia Edition Records będzie obchodziła jubileusz 15-lecia istnienia.

(nota 7/10)

 


Początkowo pozostaniemy w nastroju muzyki filmowej. Na krajowym podwórku mamy prawdziwego mistrza w tym fachu, który jak nikt inny potrafi łączyć elementy muzyki ilustracyjnej z elementami jazzu. Kto to taki? Michał Lorenc - bo to o nim mowa. Tak się złożyło, że niedawno obejrzałem film "Mniejsze zło". Warto było zerknąć na ten obraz, nie tylko po to, żeby ujrzeć na ekranie panią Tamarę Arciuch bez... lekarskiego fartucha. Oto główny pełen uroku temat pochodzący z tego filmu.



Czwartkowy wieczór spędziłem w towarzystwie jednego z moich ulubionych reżyserów Jen-Pierre'a Jeuneta. Kanał Ale Kino Plus przypomniał znakomity film "Delikatesy". Nie widziałem go od wielu lat, ale muszę przyznać, że wciąż zachwyca niezwykłymi zdjęciami, przepięknymi kadrami rozpisanymi aż po najmniejszy detal (nagroda "Cezara za najlepszy film"), kalejdoskopem barwnych postaci oraz zdarzeń, typowym dla francuskiego twórcy magicznym światem przedmiotów - pudełko zwane "wykrywaczem bzdur" przydałoby się nie tylko w czasie kampanii wyborczej.



Z Atlanty pochodzi wokalistka Bailey Crone, która wraz z gitarzystą Damonem Moonem tworzy duet Bathe Alone. Przed tygodniem opublikowali płytę "Fall With The Lights Dawn". Oto mój ulubiony fragment.



Drop Ninteen to grupa z Bostonu, która powróciła po trzydziestoletniej przerwie, 3 listopada ukaże się ich najnowszy album zatytułowany "Hard Light".



Slowdive i kolejny, trzeci utwór ujawniony w ostatnich tygodniach przed wrześniową premierą albumu "Everything Is Alive" 



Soft Vein to projekt muzyczny prosto ze słonecznej Kalifornii, 20 października ukaże się debiutancki album "Pressed In Glass".



Jedyna wokalistka w dzisiejszym zestawieniu, ale za to kompozycja, do której w ostatnich dniach wracam najchętniej. Matilda Bond pochodzi z Brighton, i niedawno opublikowała epkę "Home For 24 Hours". Oto moja ulubiona piosenka z tego wydawnictwa.



W "sekcji psychodelicznej" dziś dwie kompozycje. Pierwsza z nich należy do brytyjskiej załogi The Black Delta Movement, i pochodzi z niedawno wydanej płyty "Recovery Effects", którą wyprodukował nasz dobry znajomy z wpisów na tym blogu Malcolm Catto.



Druga odsłona psychodelicznych gitar pochodzi z wydanej wczoraj płyty "Geltungsbereich Universum" niemieckiej formacji Datashock.



New Model Army symfonicznie - to jest dopiero szok! Albo zwykła kolej rzeczy, jeśli chodzi o grupy z poważną metryką. Tak czy inaczej, płyta "Sinfonia" ukaże się 15 września, oto singiel promujący to osobliwe wydawnictwo.



W kąciku improwizowanym Ben Lamdin i przyjaciele, czyli grupa Nostalgia 77 z płyty "The Loneliest Flower In The Village".



Wczoraj ukazała się płyta "My Only Secret" kwintetu z Portland - Blue Cranes, znalazłem na niej dla siebie taki oto przykład muzyczny.



Rozpocząłem sekcję dodatków, singli i zapowiedzi, od kompozycji Michała Lorenca i nią również zakończę dzisiejszą odsłonę bloga. Tak dobrej muzyki nigdy zbyt wiele.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz