piątek, 6 stycznia 2023

KALEIIDO - "ELEMENTS" (Nordo Records) "Morze snów na jawie"

 

    "Już od bardzo dawna szukali, lajkowali, dodawali do znajomych i komentowali, wysyłali emoticony i kasowali je, usuwali ludzi ze znajomych, skrolowali ekrany, myśląc, że piszą i przepisują tylko swoje światy, chociaż przez cały czas - wrażenie za wrażeniem, emocja za emocją, myśl za myślą, strach za strachem, nieprawda za nieprawdą, uczucie za uczuciem -  to oni sami byli powoli zapisywani na nowo jako całkowicie nowy gatunek człowieka. Skąd mogli wiedzieć, że od początku coś ich wymazywało" - Richard Flanagan - "Żywe morze snów na jawie".

   Koniec roku i początek nowego to zwykle dobry czas, żeby nadrabiać rozmaite zaległości, docierać do płyt, które zwyczajnie zostały pominięte w natłoku nowych wydawnictw. Jeśli chodzi o te ostatnie, na wysyp świeżych i ciekawych albumów przyjdzie nam jeszcze poczekać, mniej więcej dwa tygodnie. Szczególnie atrakcyjnie zapowiada się dzień 27 stycznia, ale nie będę zapeszał, i póki co nie zdradzę, na jakie konkretne tytuły czekam. W ramach odliczania tych styczniowych dni sprawdzimy zawartość albumów, które swoją premierę miały w ubiegłym roku.

Tak było w przypadku płyty "Elements" - żeńskiego duńskiego duetu KALEIIDO, który tworzą saksofonistka Cecilie Strange oraz gitarzystka Anna Roemer. Oprócz nich w studiu nagraniowym, gdzie za konsoletą czuwał Mads Molgaard Helbaek, pojawili się wokalistka Hannah Schneider, basista - Anders Christensen, i perkusista Mikkel Hess. To drugi, lepszy i znacznie dojrzalszy album obydwu pań, po udanym debiucie "Voyage", który ukazał się w 2021 roku i został dostrzeżony przez prasę branżową, również, o dziwo, amerykańską. Cecilie Strange dorastała w muzycznej rodzinie, nic więc dziwnego, że regularnie zasiadała przy klawiaturze fortepianu, żeby w wieku lat dwunastu wybrać saksofon. Naukę gry na tym instrumencie kontynuowała u boku innego saksofonisty Hansa Ulrika, a po wyjeździe do Nowego Jorku jej mentorem został Chris Cheek. Zanim nawiązała nić porozumienia ze swoją późniejszą przyjaciółka z duetu KALEIIDO, zdążyła opublikować dwa albumy solowe. To płyty nagrane w kwartecie "Blue" (2020) oraz "Blikan" (2021), ten ostatni krążek zarejestrowany w trakcie dwudniowej sesji, w kopenhaskim studiu "The Village", z pianistą Peterem Rosendalem, basistą Thommym Anderssonem, Jacobem Hoyerem na perkusji, tym samym, który pojawił się na debiutanckim krążku KALEIIDO. Gra Cecilie Strange czerpie z bogactwa jazzowej tradycji, nawiązując do dorobku Charlesa Lloyda, czy zbliżając się momentami do tego, co na swoich płytach prezentuje, recenzowany na łamach tego bloga, Odded Tzur. Saksofonistka dobrze rozumie i czuje się w skandynawskiej krainie improwizowanych dźwięków. Z dbałością o szczegóły przywołuje stany melancholii czy nostalgicznego zawieszenia, unikając przy tym patosu lub krzykliwych popisów. Można to również usłyszeć na płycie "Elements", której poszczególne odsłony miały w zamyśle autorek reprezentować cztery żywioły: wodę, ziemię, powietrze, ogień. 

Jej partnerka w tym muzycznym dialogu i współtwórca wszystkich kompozycji - Anna Roemer, także zaczęła naukę gry od pianina, żeby w wieku dziewięciu lat wybrać gitarę. Później ukończyła szkołę muzyczną, a obecnie sama jest pedagogiem. Grała w różnych głównie mało znanych zespołach, więc nie ma większego sensu przywoływać w tym miejscu ich nazw. Niedawno opublikowała solowy album "Azure", tam dołączył do niej amerykański saksofonista Ned Ferm. Wraz z Jamesem Cruftem i Anną Schirling tworzyła trio State Of Sea. W jej stylu gry uważne ucho napotka coś, co można określić jako "ideę repetycji". Anna Roemer lubi powtarzać zbitki dźwięków, przywoływać te same frazy, splatać je ze sobą w brzmieniowe węzły, żeby w pewnym momencie odbić się od nich, dodać nowe elementy i wskoczyć na kolejny poziom rozwoju kompozycji. Gitarzystka owe pętle połączonych ze sobą tonów nazywa "kręgami".

Obydwie artystki na płycie "Elements", przy wydatnej pomocy zaproszonych gości, zdecydowanie bardziej szukają harmonii, niż intrygujących niekiedy dysonansów lub sztuki rozkładu. Z prostych struktur tworzą intymne urokliwe przestrzenie, w których od pierwszych niespiesznych taktów "Sky Part 1", z łatwością można się zatopić. Sporo w tych barwnych opowieściach obrazów zatrzymanych w kadrze, zastygłych na chwilę dźwiękowych fotografii, których nastrój może przypominać niektóre nagrania Grzecha Piotrowskiego. Tak, sporo tutaj "jazzowej krainy łagodności", wspominanego już nieraz na łamach tego bloga skandynawskiego saudade, pozornego bezruchu i refleksyjnego spojrzenia. Album "Elements" w dużej mierze został opowiedziany zamszowym szeptem saksofonu, muśnięciami zestawu perkusyjnego, dotykiem strun basu, misterną tkaniną tonów gitary oraz głosem Hannah Schneider. Ta ostatnia, na co dzień indie-popowa wokalistka, po raz pierwszy odsłania swoje możliwości w kompozycji "Terra Part1", gdzie jej wokalizę odrobinę zmodyfikowano przy pomocy elektronicznych dodatków. Z kolei w "Terra Part 2" jej sposób śpiewania przynosi wraz sobą folkowy powiew. Najbardziej ekspresyjnym fragmentem płyty wydaje się być "Ocean Part 1", w którym to artyści starali się odmalować niespokojny żywioł wody. Warto zanurzyć się w niej na dłużej. 

(nota 7.5/10)

 


W dalszej części dzisiejszej odsłony bloga zajrzymy na niedawno wydaną i wspominaną powyżej płytę "Azure" - Anny Roemer. U boku duńskiej gitarzystki wystąpił amerykański saksofonista Ned Ferm. 



Jej przyjaciółka z duetu KALEIIDO w ubiegłym roku opublikowała płytę "Blikan", z Peterem Rosendalem na fortepianie, Thommym Anderssonem na basie i Jacobem Hoyerem na perkusji.



Węgierskich artystów z pewnością jeszcze nie prezentowałem na łamach bloga. Dlatego zajrzymy na chwaloną przez recenzentów płytę wokalistki z Budapesztu Nagy Emma Quintet - "Synced".



  

Kolejna wokalistka przed nami, czyli współpracująca z wytwórnią Bella Union - Liela Moss, i jeszcze ciepły fragment z nadchodzącej płyty "Internal Working Model".



Przeniesiemy się do Londynu, żeby posłuchać mojego  ulubionego fragmentu płyty "Dreams" - The Real Tuesday Weld, wydanej jesienią tego roku.



Kolejna urokliwa piosenka "Hidden" autorstwa rezydującego w Berlinie twórcy Dandy Deniza.



Na zakończenie naszych "wodnych", zgodnie z tytułem dzisiejszego wpisu, poniekąd rozmarzonych opowieści przeniesiemy się do Szkocji, skąd pochodzi Andrew Wasylyk. Oto fragment jego najnowszej płyty "Hearing The Water Before Seeing The Falls".





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz