sobota, 10 grudnia 2022

NON PLUS TEMPS - "DESIRE CHOIR" (Post Present Medium rec.) "Pies w kosmosie... czyli odrobina pogłosu"

 

      Jak można przeczytać tu i ówdzie, "DUB" - to technika przetwarzania nagrań muzycznych, której korzenie sięgają lat 70-tych, wyspy Jamajka oraz gatunku reggae. Owo wspomniane powyżej przetwarzanie muzyki mogło dokonywać się na żywo ("dubmaster") lub podczas pracy w studio. Pośród charakterystycznych cech takiej techniki rejestracji znajdziemy między innymi wyeksponowanie sekcji rytmicznej, a więc perkusji i basu, czasem przez czytelny powtarzalny motyw ("riddim"), znacznie częściej za pomocą specjalnych  efektów pogłosowych (reverb, delay). W późniejszych latach "Dub" ewoluował i stał się osobnym gatunkiem muzycznym. Jednym z pionierów tego kierunku był wspomniany przez członków grupy Non Plus Temps - Adrian Maxwell Sherwood - angielski producent muzyczny, który dzięki różnym technikom miksowania łączył ten gatunek z muzyką elektroniczną czy taneczną. W 1979 roku powołał do życia wytwórnię On-U Sound Records, ma na koncie współpracę z Depeche Mode, Primal Scream, Coldcut, Einsturzende Neubauten, Cabaret Voltaire. Ślady muzyki dub można odnaleźć w innych gatunkach lub stylistykach i twórczości wielu zespołów. Chociażby w piosenkach grupy The Clash, której to członkowie swego czasu nawiązali kontakt z jamajskimi twórcami dub, reggae ( Lee "Scratch" Perry). Również artyści związani z formacją Bauhaus chętnie przyznają się, że ich szlagier "Bela Lugosi Is Dead" był czymś w rodzaju: "naszej interpretacji dubu".



Idea "dubowego miksowania" przyświecała także członkom amerykańskiej grupy Non Plus Temps. Całkiem niedawno powołali ją do życia Andy Human (bas, głos, syntezatory) oraz Sam Lefebvre (perkusja, chórki, fortepian, gitary), którzy reprezentują niezależną scenę kalifornijska. Obydwaj panowie do tej pory zasilali składy mało znanych grup - Naked Roomates, The Raptoids, Warm Soda, Famous Mammals. Drugi z wyżej wymienionych artystów jest również dziennikarzem muzycznym, jego recenzje można odnaleźć chociażby na platformie Pitchfork. Obiegowa opinia głosi, że dziennikarze muzyczni piszą o muzyce również z tego powodu, iż sami nie potrafią grać, i w ten prosty sposób rekompensują niejako własne braki. Przypadek Sama Lefebvre'a przeczy tej tezie. Debiutancki album Non Plus Temps zatytułowany "Desire Choir", zawiera jedenaście udanych  nagrań, których wspólnym mianownikiem jest dubowe brzmienie. 

Ponoć wszystko zaczęło się od zarejestrowania na starym magnetofonie ścieżki basu oraz perkusji. Potem zgodnie z prawidłami sztuki rozpoczęły się prace nad kolejnymi warstwami kompozycji. Trzeba przyznać, że amerykańscy artyści nie żałowali sobie efektów pogłosowych. I tak otwierający wydawnictwo "Continous Hinge" wita nas sprężystym, odrobinę odsuniętym do tyłu basem, a także - jakżeby inaczej - drobnym pogłosem, który jest znakiem rozpoznawczym tego wydawnictwa. Podwojona wokaliza usiłuje miękko przeprowadzić nas przez meandry tego utworu. Kobiecą partię wykonała tutaj Amber Sermeno, która była jednym z wielu zaproszonych do współpracy gości. Jej głos, również zmodyfikowany dzięki rozmaitym efektom, pojawi się jeszcze w trzech kolejnych odsłonach tego albumu. "Terminal Affect" zagęszcza rytm w stosunku do tego, co zaproponował jego poprzednik, jedną z głównych ról odegrał tutaj saksofon w dłoniach Stanleya Martineza. Przy okazji tego nagrania można usłyszeć echa dokonań grupy The Residents, z członkami której Sam Lefebvre niegdyś przeprowadził wywiad. "Five Brids Named California" - ma w sobie punkowy brud, prosta wokaliza przypomina kreacje sceniczne Marka E.Smitha, z formacji The Fall. "Reversible Mesh" pulsuje miłą dla ucha rockową motoryką, czuć w nim ducha początku lat 80-tych. Z kolei "Book" to rasowy dubowy klasyk, zawdzięczający spory stylistyce reggae. W warstwie tekstowej albumu "Desire Choir" panowie Human i Lefebvre czasem wykorzystują surrealistyczną swobodę skojarzeń, chętnie deklarują postmarksistowskie przekonania. Przy okazji nielicznych wypowiedzi krytykują kapitalizm, społeczeństwo konsumpcyjne, mniej lub bardziej świadomie nawiązują do prac czołowych przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej. Album "Desire Choir" udanie kończy "Laika The Mongrel". Wspomnienie radzieckiego kundla, który 3 listopada 1957 roku na pokładzie satelity Sputnik 2 oderwał się od ziemi, żeby jako pierwsze zwierzę kosmonauta rzucić okiem na naszą osobliwą planetę. Jak później się okazało, pies zdechł kilka godzin po starcie rakiety. Mam nieodparte wrażenie, że debiutancki album Non Plus Temps pozostanie z nami na dłużej.

(nota 7.5/10)

 


W dalszej części dzisiejszej odsłony bloga przeniesiemy się do miasta Montclaire, w stanie New Jersey, i zajrzymy na niedawno opublikowaną płytę grupy Elk City - "Above The Water", która właśnie z tej miejscowości pochodzi. To moja ulubiona piosenka.



Zespół Blanche Blanche Blanche wywodzi się z Brooklynu, oto fragment z ich najnowszego albumu zatytułowanego "Fiscal, Remote, Distilled".




Zmienimy kontynent, formacja Tokyo Tea Room pochodzi... jak myślicie, skąd? Oczywiście, że z Francji, dokładniej mówiąc z miasta Bordeaux. Kilka dni temu ukazała się ich najnowsza epka "Eat You Alive".



Tym razem na naszym celowniku znajdzie się Szwecja, miasto Malmo, skąd pochodzi zespół, a właściwie trio Death & Vanilla, z Marleen Nilsson jako wokalistką. Oto singiel zapowiadający ich album "Flicker", którego premiera będzie miała miejsce 17 marca 2023 roku.



Wibrafonista David Neerman postanowił spróbować swoich sił w muzyce alternatywnej. Przy pomocy grupki przyjaciół, reprezentujących francuską scenę niezależną, nagrał płytę "Abstract Blue", którą opublikuje 27 stycznia przyszłego roku. Przyznam, że to jedno z moich ulubionych  nagrań ostatnich dni.



Członek grupy Badbadnotgood - Leland Whitty - wczoraj zaprezentował swoją najnowszą solową płytę zatytułowaną "Glass Moon".



W kąciku improwizowanym zacny gość - Paul Desmond. Oto całkiem niedawno ukazał się album The Paul Desmond Quartet With Jim Hall - "The Complete Recordings", reedycja zawiera aż cztery krążki, ponad cztery i pół godziny muzyki, pięćdziesiąt nagrań, które wieńczy kompozycja "Bewitched".









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz