sobota, 11 grudnia 2021

NOUS WITH LARAAJI AND ARJI OCEANANDA - "CIRCLE OF CELEBRATION" (Our Silent Canvas Records) "Terapia dźwiękiem"

 

    W dzisiejszej odsłonie bloga nie pojawi się jakaś super gorąca premiera - od ukazania się tego albumu upłynęły mniej więcej cztery tygodnie - ale za to bardzo oryginalna oraz intrygująca propozycja. Jeszcze godzinę temu ponownie sprawdziłem polskie strony internetowe, bo nie chciałem uwierzyć, że o płycie "Circle Of Celebration" nie ma żadnej dłuższej i poważnej wzmianki (zagraniczne portale odnotowały ten krążek, wystawiając bardzo pochlebne recenzje). Z drugiej strony, takie wydawnictwo łatwo przegapić, kiedy ujrzy się pod nim notkę w stylu "world music" albo odtworzy jego fragment, który akurat tego dnia nie przypadnie nam do gustu. Okładka utrzymana w optymistycznym pomarańczowym odcieniu - nie znam się na kolorach - szczególnie nie przyciąga i tak już zmąconego wzroku. Mam jednak nieodparte wrażenie, graniczące z pewnością, że ową okładkę gdzieś już wcześniej widziałem. I całkiem możliwe, że usłyszałem także drobny wycinek z tej płyty. Na całe szczęście wróciłem do tego krążka, w bardziej korzystny czas, i potraktowałem jego zawartość z należytą uwagą i namysłem. Gdyż tego właśnie od słuchacza wymaga płyta "Circle Of Celebration". Za poświęcony czas rewanżuje się sporą dawką piękna, drobinkami radości oraz pozytywnymi wibracjami, które długo krążą w organizmie odbiorcy.



Pod szyldem Nous ukrywa się Christopher Bono - producent, klawiszowiec i wokalista (niegdyś grał w grupie Ghost Against Ghost), który jakiś czas temu powołał do życia ten siedmioosobowy kolektyw. Wspomniana wyżej "szczęśliwa siódemka" stanowi coś w rodzaju twardego rdzenia, ale skład jest dość płynny, i potrafi rozrosnąć się nawet do kilkudziesięciu muzyków obecnych na scenie. Z tych nieco bardziej znanych artystów warto wspomnieć Thora Harrisa (Swans), grającego tutaj na ksylofonie oraz na instrumentach, które zostały specjalnie przygotowane na czas trwania sesji, Shahzada Ismaily - współpracował z Bonnie Prince Billy, czy Laurie Anderson, zagrał na basie, Grega Foxa (Ex-Eye), elektronika, perkusja. Przy okazji sesji nagraniowych, które miały miejsce w Dreamland Studios w Huxley (północna część stanu Nowy York), Christopher Bono zaprosił piętnastu muzyków i trzech tancerzy. Owe sesje trwały przez pięć dni, szósta doba była dniem prób, a tydzień zamykały dwa występy na żywo. Pierwszym, który przyjął zaproszenie do tego zacnego grona, był Kevin McMahon - producent, inżynier dźwięku, potem pojawił się Anthony Molina, znany ze składu Mercury Rev. "Chciałem stworzyć projekt, który łączyłby w sobie jogę, medytację, uzdrawiające dźwięki oraz rozmaite koncepcje ezoteryczne" - oświadczył Christopher Bono. Muzykę, która pojawiła się w wyniku wymiany myśli, sugestywnych interakcji i radosnej zabawy, można analizować na różnych płaszczyznach. Podczas sesji Bono dokładnie zaplanował czas - swój oraz zaproszonych gości. Minuta po minucie, godzina po godzinie, wszystko toczyło się według wcześniej ustalonego harmonogramu - wspólne medytacje, posiłki, joga, muzykowanie itd. Czwartego dnia progi studia nagraniowego przekroczyli Laraaji oraz jego nieodłączna towarzyszka i przyjaciółka Arji OceAnanda, którzy mieli przede wszystkim oczyścić nieco napięta już atmosferę.

Laraaji (Edward Larry Gordon) - to urodzony w 1943 roku, w Filadelfii, multiinstrumentalista, od najmłodszych lat uczył się gry na skrzypcach oraz fortepianie, absolwent Howard University. W latach 70-tych zainteresował się kulturą Wschodu, grał na ulicy, ponoć najczęściej można go było spotkać w Nowym Yorku, w okolicach Washington Square Park. To właśnie tam wypatrzył go Brian Eno i zaproponował udział w sesji nagraniowej "Day Of Radiance". Swoją przyjaciółkę Arji OceAnandę poznał w 2008 roku, podczas zlotu uzdrowicieli dźwiękiem. Z kolei Christopher Bono spotkał Edwarda Gordona w 2013 roku, niedaleko miejscowości Monroe, gdzie odbywały się warsztaty jogi. Płyta "Circle Of Celebration" stanowi zapis wspólnego muzykowania całej wspomnianej wyżej grupy, do którego doszło właśnie w trakcie czwartego dnia sesji.

Początek albumu, czyli "Into Nousness" - to delikatne wprowadzenie do kręgu dźwięków, poprzez tony gitary akustycznej, perkusjonalia, rozmaite głosy rozbrzmiewające na ambientowym tle. Wspólnym mianownikiem wielu z tych nagrań jest śmiech Edwarda Gordona. "Śmiech to dźwięk o drobnej wibracji (...). To czysty dźwięk, który wydobywa się z twojego ducha" - oświadczył Laraaji. "Of Common Origin" rozpoczyna plemienny śpiew Gordona, który niczym szaman powtarza zbitki słów i porusza się po ściśle określonym terytorium. Warto podkreślić, że pozostali artyści tworzący ten subtelny kolaż dźwięków, to świetnie zgrany i rozumiejący się organizm. Kolejne fragmenty kompozycji przypominają oddychanie w trakcie medytacji - głęboki wdech i spokojny wydech. Zwracają na siebie uwagę płynne przejścia pomiędzy utworami oraz swoboda wypowiedzi. Muzycy mieli sporo czasu (większość utworów trwa kilkanaście minut), żeby znaleźć wspólną i odpowiednią wibrację. Znakomity, 13-minutowy "Connecting" przynosi drobną zmianę tempa, stanowi wyrafinowanie połączenie wątków psychodelicznych, ambientowych z elementami indie-rocka. Głos Christophera Bono uzupełniony etnicznymi zaśpiewami Gordona, przeplata funkcję harmoniczną, z rytmiczną i melodyczną. Artyści cierpliwie tkają barwną siatkę połączeń poszczególnych motywów, z których sukcesywnie uwypuklają pojedyncze partie. Przypadek formacji Nous to zdecydowane coś więcej, niż zebrani w pomieszczaniu studia nagraniowego gitarzyści, perkusiści, czy wokaliści, muzykujący w nieskrępowanym stylu, dryfujący gdzieś na obrzeżach czasu - to po prostu sposób bycia, nie tylko w przestrzeni estetycznej. "Dla mnie te kawałki wydają się być zaproszeniem do przyjrzenia się temu, co dzieje się w twoim życiu" - stwierdził Laraaji. "Krąg jest nieskończony. Chcieliśmy, żeby słuchacz czuł się tak, jakby był z nami w tym kręgu, podczas radosnej rytualnej celebracji". Gorąco polecam uzdrawiającą moc muzyki na każdą porę dnia i nocy. Szczególnie tak dobrej, jak ta zebrana na krążku "Circle Of Celebration"

(nota 8/10)


 


W kąciku deserowym, na dobry początek, zwiastun wydawnictwa, które jakoś powinno korespondować z albumem "Circle Of Celebration". "Think I'm Going Weird: Original Artefacts From The British Psychodelic Scene 1966-68"  - zestaw zawiera 51 rzadkich nagrań, dla miłośników psychodelicznego brzmienia z końcówki lat sześćdziesiątych. Niezła propozycja prezentu pod choinkę.



 A może by tak zajrzeć na nową płytę Marillion. Od kilku dni nie rozstaję się ze znakomitym singlem, który promuje najnowszy album "An Hour Before It's Dark". Premiera albumu w marcu przyszłego roku.



Coś z wytwórni Bongo Joe Records, czyli Tout Bleu (Simone Aubert z Genewy), w utworze "Baleine", promującym płytę "Otium, która ukazała się wczoraj.



W kąciku improwizowanym blisko 50-minut wspaniałej muzyki, zajrzymy bowiem na koncert naszego ulubieńca - Matthew Halsalla. W ubiegłym tygodniu ukazała się koncertował wersja płyty "Salute To The Sun", omawianej w ubiegłym roku na łamach tego bloga.


Na koniec raz jeszcze, tym razem finałowy, fragment płyty "Circle Of Celebration". "Giving Praise" - to jedno z najwspanialszych nagrań tego jakże udanego wydawnictwa.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz