piątek, 13 sierpnia 2021

COTS - "DISTURBING BODY" (Boiled Records) "BOSSA NOVA MOCZY STOPY W JEZIORZE ONTARIO"

 

     W pierwszym wpisie po wakacyjnej przerwie, w głównym wątku postawiłem na śpiewającą panią. Pojawi się także płyta drugiej śpiewającej pani, jako punkt wyjścia, w ramach uzupełnienia, czy też w formie korespondencyjnego odniesienia. Dodatkowo, bo jakiś dodatek być musi,  znajdziecie także kilka utworów i płyt,  które towarzyszyły mi w ostatnich dniach. Tak, jak wspomniałem wcześniej, postawiłem na śpiewającą panią, ta z kolei postawiła przede wszystkim na głos, i to w dodatku własny. Chcę przez to powiedzieć, że Steph Yates, ukrywająca się pod nazwą Cots, nie próbowała zbytnio zasłonić, ani barwy, stylu, czy też sposobu artykulacji poszczególnych dźwięków tym, czym zwykle mniej lub bardziej udanie zasłania się wszelkie niedoskonałości wokalizy. Powszechnie wiadomo, że pomoc, jaką w tej delikatnej materii oferuje współczesne studio nagraniowe, jest nie do przecenienia, i ze świecą próżno szukać takiej artystki, która choć raz nie chciałaby z tych dobrodziejstw technicznych skorzystać. Na własną odpowiedzialność i niekiedy być może ku własnej przestrodze - powinienem dodać. Gdyż prędzej lub później nadejdzie moment występu scenicznego na żywo, a zdumiona publiczność będzie przecierać, lub w gorszym wypadku, zatykać obolałe uszy, z przykrością konstatując, jak daleko ów artystyczny popis znajduje się od płytowego oryginału.



Steph Yates, czyli Cots, na swojej debiutanckiej płycie "Disturbing Body" umieściła głos w samym centrum wydarzeń. Kolejne kompozycje obudowała przy pomocy skromnych aranżacji, wykorzystując głównie gitarę z nylonowymi strunami (gdyż właśnie tak brzmiący instrument lubi najbardziej - "Chciałam nagrać intymne piosenki, które napisałam na gitarę z nylonowymi strunami"); poza tym syntezator, rzadziej perkusję, trąbkę oraz saksofon. Taka oszczędna forma zwykle odsłania wszelkie niedoskonałości, ponieważ artysta nie ma za czym się schować. Wspomniane powyżej instrumenty odzywają się sporadycznie - czasem Steph Yates do zbudowania utworu wystarczą trzy akordy -  i tylko w określonych momentach; drobna improwizacja trąbki (Ryan Brouwer) w "Last Sip", czy w moim ulubionym "Flowers", tony trąbki i wokalizy prowadzone równolegle w "Bitter Part Of Fruit". Kanadyjska artystka przyznała, że jej twórczość, szczególnie ostatnie dokonania, zawiera echa fascynacji kulturą brazylijską. Stąd też na płycie "Disturbing Body" bossa nova miesza się z indie-folkiem czy z elementami jazzu. Kompozycja "Interia Of A Dream" stanowi bezpośrednie nawiązanie do piosenki "Este Seu Olhar" - Toma Jobima.  "Disturbing Body" nosi ślady myślenia o dźwięku kojarzonego z dokonaniami Marka Hollisa - leniwe tempo akcji, okruchy dźwięków fortepianu, którym towarzyszą odgłosy pocieranych blaszek perkusji. Sam tytuł, zarówno utworu, jak i płyty, nawiązuje do przyciągania się planet, gdzie jedna z nich zmienia przez to swój tor lotu. "Ludzkie ciała są jak ciała niebieskie (...). Uważam to za dziwne, niepokojące, tajemnicze, jak nieobliczalne jest uczucie przyciągania do kogoś" - oświadczyła Steph Yates.

Jak wiadomo niemal za każdym wydawnictwem śpiewającej pani zwykle ukrywa się mężczyzna, czy to bezpośrednio czuwający za suwakami konsolety, czy to doradzający, w taki lub inny sposób. W tym kontekście warto wymienić nazwisko producenta Sandro Perri, który grał niegdyś w Great Lake Swimmers, nagrywał między innymi dla wytwórni Constalation Records, zajmował się elektroniką i postrockiem, współpracował chociażby z Danem Bejarem (Destroyer), występował pod szyldem Polmo Polpo, a skoro doczekał się kilku wpisów o sobie w naszym ojczystym języku, z pewnością nie jest to postać anonimowa. Drugą osobą, którą warto w tym miejscu odnotować, był Scott Merritt, czuwający właśnie za konsoletą. Muzyk i pieśniarz znany o wiele bardziej na scenie kanadyjskiej niż na naszym krajowym podwórku. Współpracował chociażby z Adrianem Belew, a jego debiutancki krążek "Desperate Cosmetics" wyprodukował... Daniel Lanois. Prawda, jaki ten świat mały? To między innymi tych dwóch dżentelmenów, przy pomocy gości zaproszonych  do studia "The Cottage", nadało surowym kompozycjom Steph Yates dodatkowych barw. Niewiele zabrakło, żeby "Disturbing Body" była naprawdę bardzo udaną płytą; nieco więcej konsekwencji, a także odwagi w wykorzystaniu kolejnych  instrumentów, nieco więcej swobody lub polotu. Można ten album zderzyć z debiutem innej śpiewającej pani, który ujrzał światło dzienne przed tygodniem. Mam tu na myśli płytę "It's Just Me" - Only Leonie, która również zawiera ballady rozpisane tylko na głos i gitarę akustyczną. Tutaj pomocy dodatkowych muzyków oraz ich instrumentów nie znajdziemy, to typowa domowa produkcja. Jednak barwy głosu Only Leonie i Steph Yates są dość podobne - ciekawe brzmiące górne rejestry, znacznie częściej i śmielej wykorzystywane przez Only Leonie, która nie znając tajników produkcji muzycznej, próbowała oczarować słuchacza samą tylko wokalizą.

(nota 7/10) 

 


W kąciku deserowym coś, co całkiem nieźle uzupełni główny wątek. Fragment płyty "III" - Dusted, w którym fani Chrisa Isaaka czy recenzowanej na łamach bloga grupy The Saxophones, powinni znaleźć coś dla siebie.



"The Limit" - Darkside, czyli piosenka z udanej płyty "Spiral", która ukazała się pod koniec lipca nakładem oficyny Matador Records.



Recenzent Pop Matters nazwał ich kompozycje "zagubionymi standardami". O kim mowa? O grupie Typical Sisters i albumie "Love Beam". Na gitarze zagrał Gregory Uhlmann (Perfume Genius), Clark Sommers (bas), perkusja - Matt Carroll. 



W kąciku improwizowanym przeniesiemy się do Oslo, gdzie 6 listopada 2020 roku odbył się koncert formacji Wako. Album Wako - "Live In Oslo" ukazał się całkiem niedawno.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz