sobota, 12 czerwca 2021

SUNNY JAIN - "PHOENIX RISE" (Sinj Records) "Rikszą przez kontynenty"

 

    Nasz dzisiejszy bohater miał cztery lata, kiedy w rodzinnym domu podczas sjesty usłyszał płytę Zakira Hussaina grającego na tabli, którą często odtwarzał jego ojciec - naukowiec i biochemik. "Te dźwięki oczarowały mnie. Już wtedy wiedziałem, że w przyszłości chciałbym grać na perkusji". Chłopięce marzenia spełniły się sześć lat później, a pierwszym nauczycielem trudnego fachu został Richard Thomas. To również on przynosił albumy przybliżające najlepsze fragmenty jazzowej perkusji, takich artystów jak: Max Roach czy Tony Williams. Rodzina Sunny Jain'a pochodzi z Pendżabu, przez jakiś czas rodzice mieszkali w New Delhi, żeby w 1970 roku osiedlić się w miejscowości  Rochester położonej w stanie Nowy Jork. Sunny Jain ukończył studia w zakresie kompozycji i aranżacji. Grania na klasycznym indyjskim zestawie perkusyjnym uczył się od osiemnastego roku życia. W swojej późniejszej twórczości chętnie sięgał po instrument zwany dholem - to dwustronny indyjski bęben w kształcie beczki, który swobodnie spoczywa na ramieniu. Jedna z jego części, nazywana "głową basową", oryginalnie wykonana jest z koziej skóry. To między innymi na nim Jain wygrywa tradycyjne rytmy pendżabskie - chaal, bhangra czy dhamal.

Wiele z tych egzotycznych, przynajmniej dla tradycji europejskiej, podziałów rytmicznych możemy usłyszeć na ostatnim wydawnictwie Sunny Jain - "Phoenix Rise". W ubiegłym roku artysta przypomniał o sobie albumem "Wild Wild East", który opublikował pod szyldem dowodzonej przez siebie grupy Red Baraat. Nazwa nie powinna specjalnie dziwić, wszak kolor czerwony jest jego ulubionym, a człon "Baraat" nawiązuje do popularnych  kapel weselnych w hinduizmie. Tych artystycznych wcieleń dzisiejszego bohatera możemy odnaleźć całkiem sporo. Obok wspomnianej wyżej Red Baraat, jest projekt Taboo, firma świadcząca usługi na rynku muzycznym i reklamowym - "Jainsounds" oraz zespół Resident Alien. Przy okazji płyty "Phoenix Rise" Sunny Jain zaprosił do współpracy blisko pięćdziesięciu artystów. Przyznam szczerze, że nie uwierzyłbym w te prasowe doniesienia, gdyż w muzyce z płyty "Phoenix Rise" tego nie słychać, gdybym na własne oczy nie ujrzał bogatej listy nazwisk. Ci, którzy zdecydują się zakupić fizyczny nośnik, w nagrodę otrzymają 72-stronicową książeczkę, zawierającą zdjęcia instrumentów oraz wegańskich potraw. Można więc słuchając poszczególnych piosenek przygotować mniej lub bardziej smakowite danie. Dochód ze sprzedaży płyty będzie przeznaczony na Centrum Praw Konstytucyjnych. 

Pozwólcie, że krótką charakterystykę wydawnictwa "Phoenix Rise" zacznę od wskazania jego najsłabszego ogniwa. W moim odczuciu jest nim utwór "I'll Make It Up To You", zawierający banalne rockowe granie, przywołujące skojarzania z polotem i wyrafinowaniem godnym chociażby dokonań grupy Bon Jovi, podczas prób na ciężkim kacu. Obecność instrumentów dętych, trąbek i puzonów, niewiele wniosła, ponieważ jedne i drugie z trudem przebijają się na powierzchnie, i jakoś zupełnie nie pasują do tej trywialnej aranżacji. Za partię wokalną odpowiada Kushal Gaya z Melt Yourself Down, a na puzonie zagrał Darius Christian. W tekście możemy napotkać frazę: "Zastrzeliłeś mnie za nic", w lakoniczny sposób podsumowującą problematykę broni palnej w Ameryce. "Czy wiesz, że cywile w USA posiadają niemal połowę broni palnej dystrybuowanej na świecie, a nasz wskaźnik zabójstw z użyciem broni jest dwadzieścia pięć razy większy niż w innych krajach"- stwierdził Sunny Jain.  Kompozycja "Say It" przyciąga uwagę soczystym basem, jakby sam Mick Karn zza światów pokierował palcami artysty. Wokaliza oparta na długich, coraz rzadziej spotykanych nie tylko w popie, dźwiękach przynosi wraz z sobą egzotyczny powiew. Za partię skrzypiec odpowiadał Raaginder. "Hai Apna Dil" to przeróbka dawnego przeboju z Bollywood (1958 rok), odnoszącego się oczywiście do nieudanej miłości. W tej zabawnej piosence usłyszymy zarówno żonę artysty - Sapanę Shah, jak i dwie jego córki. Tytułowy "Phoenix Rise" pulsuje charakterystycznym rytmem, a na saksofonie barytonowym zagrała tutaj Lauren Sevian. "Pride In Rhythm" - napisany został jako wyraz solidarności ze społecznością LGBT. W tej kompozycji na instrumentach klawiszowych pozostawił swój autograf sam Vijay Iyer. Najdłuższą, a zarazem najbardziej dynamiczną odsłoną tego wydawnictwa, jest utwór "Wild Wild East (Recharged)", nawiązujący do poprzedniego krążka artysty z Brooklynu. Afrobeatowy saksofon wspomagany przez urokliwą wokalizę, a wszystko to rozgrywa się na tle ściany przesterowanych gitar, za które odpowiadali miedzy innymi: Gray Mcmurray (współpracował z Beth Orton czy Colinem Stetsonem), Adrian Quesada (Black Pumas), czy Jonathan Goldberger (Jim Black). Pozostali warci odnotowania muzycy to: Lynn Ligammori (saksofonistka Antibalas), Eric Biondo (trębacz Antiblas), John Alitieri (saksofonista Davida Byrne'a, St. Vincent i Red Baraat). "Nigdy nie byłem przywiązany do "idei gatunków". Słucham wszystkich rodzajów muzyki" - oświadczył Sunny Jain, i trudno z tym polemizować, kiedy obcuje się z jego najnowsza propozycją. "Phoenix Rise" brzmi jak ścieżka dźwiękowa do transkontynentalnej wyprawy. Oto podczas jazdy rikszą w błyskawicznym tempie - większość utworów nie przekracza czasem trwania trzech minut - mijamy następne egzotyczne dzielnice wielkiej aglomeracji. Przed naszymi oczami przewijają się barwne neony i jasno świecące szyldy reklamowe z napisami: indie, jazz, soul, rock, pop; jednak przy żadnym z nich nie zatrzymamy się na dłużej, gdyż nasz szofer wciąż mknie przed siebie, uśmiechając się łagodnie pod czarnym wąsem.

"Ach, jest już moja riksza. Muszę lecieć" - Julian Barnes "Poczucie kresu".

(nota7/10)  



W kąciku deserowym zdecydowanie mniej wegańskie danie. Joey Cobb i Katie Drew tworzą duet White Flowers, wczoraj opublikowali debiutancki krążek "Day By Day". 



Pod nazwą Cots ukrywa się Steph Yates, która również ma dla nas bukiety kwiatów. Piosenka "Flowers" promuje jej debiutanckie wydawnictwo "Disturbing Body", które ukaże się w sierpniu. 



Mająca na koncie dwa długogrające albumy Hannah Rodgers, czyli Pixx, postanowiła połączyć swoje siły z artystą ukrywającym się pod pseudonimem Mauv, póki co wyszedł z tego wpadający w ucho singiel "Change Will Come Anyway".



Muzyka z Portugalii dociera do nas rzadko. Tak się złożyło, że grupa Minta & The Brook Trout pochodzi z urokliwej Lizbony, wydali niedawno czwarty w dyskografii album "Demolition Derby", który promuje singiel "Neighbourhood".



Dahveed Behroozi - fortepian, Billy Mintz - perkusja, Thomas Morgan - bas, czyli klasyczne trio jazzowe, i płyta "Echos", w towarzystwie której ostatnio spędziłem trochę czasu, zawieszając się wielokrotnie na kompozycji "Imagery".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz