czwartek, 16 stycznia 2020

LAS COBRAS - "SELVA" (Fuzz Club Records) "Taka kobra..."

    "Taka "Kobra"..." - westchnął docent Furman w jednym z odcinków serialu "Alternatywy 4", kiedy awaria prądu przerwała kolejny zapierający dech w piersiach odcinek w dawnym teatrze sensacji. "Kobra bardzo jest niedobra - Uch - jak kobra jest niedobra! Lecz czy to jest jej ach wina? Ona działa jak maszyna..." -  to z kolei Witkacy i jego pierwsze poetyckie próby. Nie wiem, jak smakują kobry z dalekiego Urugwaju, wiem za to, że brzmią całkiem nieźle - o czym, mam nadzieję, wkrótce sami się przekonacie.

Las Cobras to formalnie duet, który tworzą gitarzysta i wokalista Leandro Rebellato oraz wokalistka, klawiszowiec i autorka grafiki - Sofia Aguerre. Przy okazji koncertów zespół powiększa się o trzech dodatkowych członków. Leandro i Sofia oficjalnie są parą, dorastali i mieszkali w tym samym urugwajskim mieście - Canelones, które nazwę zawdzięcza gatunkowi cynamonu rosnącemu wzdłuż brzegu rzeki. W miasteczku położonym 50 km od Montevideo dzisiejsi bohaterowie nudzili się na tyle, że postanowili coś wspólnie stworzyć. Zaczęli spotykać się ze sobą w dniu, w którym zmarł Lou Reed (27 października 2013). Nazwę "Las Cobras" wymyślili tańcząc do własnej kompozycji "Temporal", i zwracając uwagę na to, że ich ciała, w trakcie rytmicznych pląsów, wyginają się  niczym ciało kobry. Duet formalnie powstał latem 2016 roku, początkowo próbując sił głównie w coverach. Wreszcie nadszedł kluczowy dla przyszłości formacji dzień, a był to piątek, kiedy to przesłali pięć własnych  utworów do serwisu bandcamp. Nie zdążyły upłynąć pełne trzy doby, był poniedziałek, kiedy zgłosił się do nich przedstawiciel wytwórni Fuzz Club Records, i zaproponował podpisanie kontraktu oraz wydanie płyty w tradycyjnej formie.

Od samego początku w brzmieniu Las Cobras dominowało sugestywne połączenie dźwięków gitary i syntezatora. Znajdziemy tu również odrobinę mrocznej atmosfery, trochę psychodelicznych nastrojów i dusznego powietrza, rodem z dokonań Jesus And The Mary Chain. Urugwajska para czasem nawiązuje do gotyku, jak chociażby w "Evil In Your Eyes", na ostatniej, a drugiej w dorobku, płycie zatytułowanej "Selva". Zwraca na siebie uwagę spokojna i podwojona wokaliza, gdyż w większości kompozycji para śpiewa wspólnie - głos Rebelloto jest na pierwszym planie, Sofia Aguerre schowana jest nieco z tyłu. Transowy wymiar kompozycji uzyskują powtarzając te same struktury, a także oszczędnie zmieniając tonacje. Ich ulubione grupy to: Suicide ,Caetano Veloso, album - "Trans", Moon Duo, Primal Scream, Spaceman 3. Fani tych formacji z pewnością znajdą coś dla siebie na albumie "Selva".

(nota 7/10) 









Na tak zwaną drugą nóżkę utwór, który mocno wpadł w moje ucho, z płyty Cindy Lee - "What's Tonight To Eternity". Płyta oficjalnie ukaże się 14 lutego, ale zdążyła wyciec już do internetu i  rozczarowała mnie jako całość, choć kilka nagrań całkiem dobrze się broni. Pod nazwą Cindy Lee ukrywa się Patrick Flegel, były frontman grupy Women, artysta posługujący się queerową tożsamością. Zespół Women rozpadł się z hukiem, w 2010 roku, podczas koncertu w Vancouver Island na scenie doszło do bójki pomiędzy Patrickiem, a pozostałymi członkami kanadyjskiej grupy.  Po tym wydarzeniu Flegel postanowił zacząć działać na własny rachunek. Nazwę Cindy Lee zaczerpnął od nazwiska mieszkanki  Kolumbii Brytyjskiej - "To była naprawdę super i cholernie twarda babka". Od samego początku solowej działalności Patrick Flegel pozostawał pod wpływem popu z przełomu lat 50-60, i w takim właśnie duchu tworzy do dziś własne kompozycje. Na ostatnim albumie zainspirował się historią postaci Keren Carpenter ( z The Carpenters), ale też twórczością Patsy Cline i The Supremes. Szkoda tylko, że podczas tworzenia kolejnych  dziewięciu kompozycji na krążek "What's Tonight To Eternity" zbrakło, i pomysłów, i konsekwencji. Chyba zbyt mocno dała o sobie znać nieprzewidywalność i ekstrawagancja twórcy, długimi fragmentami zbyt dużo tutaj, jak dla mnie, efektów, pogłosów, zniekształceń, zbyt wiele tego drag queenowego mrugnięcia okiem (jako ścieżka do obrazów Almodovara momentami pewnie tak). Jak już wspomniałem powyżej, moje ucho zatrzymało się na dłużej przy jednej kompozycji - "Heavy Metal". Melancholijna i smakowita piosenka, w stylu retro-pop, jest hołdem dla zmarłego członka grupy Women, Chrisa Reimera, który odszedł w 2012 roku.









Na sam koniec, dla wytrwałych, którzy docierają do kresu wpisów, do kresu stron... najpiękniejsza kompozycja stycznia 2020. Utwór "Safe Within Your Arms" pochodzi z albumu "The Indestructibility of The Already Felled", który ukaże się za dwa tygodnie, 31 stycznia, nakładem oficyny Schole Records. A któż jest autorem tego cudeńka? -  oczywiście Dakota Suite i francuski pianista Quentin Sirjacq.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz