środa, 9 stycznia 2019

THOMAS MARRIOTT - "ROMANCE LANGUAGE" (Origin Records) "Romans w deszczowym Seattle"

   Wiele znaków na ziemi i niebie sugeruje, że na dobre płyty sygnowane datą 2019 przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Proponuję więc cofnąć się w czasie, zaledwie o kilka tygodni, mniej więcej do połowy kapryśnego listopada roku ubiegłego, kiedy to nakładem oficyny Origin Records ukazało się najnowsze wydawnictwo Thomasa Marriotta zatytułowane "Romance Language".

Thomass Marriott to 43-letni muzyk, trębacz pochodzący ze Seattle. Kilkanaście lat temu, dokładnie mówiąc w roku 1999, wygrał prestiżowy konkurs Jazz Trumpet Competition Carmine Caruso. Dostrzeżony, doceniony i zbudowany tym wyróżnieniem, szukając inspiracji, bodźców oraz nowych możliwości rozwoju artystycznego, przeniósł się z deszczowego Seattle do Nowego Yorku, gdzie bez chwili wahania dołączył do składu Big Bop Nouveau Maynarda Fergusona, niedługo później z Markiem Taylorem i Mattem Jorgensenem współtworzył trio Human Spirit.

Obiegowa opinia głosi - cóż to za obieg, cóż to za ogłoszenie?! - że jazz mainstreamowy zwykle bywa kojarzony z czymś bezpiecznym, przewidywalnym, a w konsekwencji cokolwiek nudnawym. Całkiem możliwe, że wiele płyt wpisujących się w szeroki i pojemny "główny nurt" potwierdza to skojarzenie. Jednak z całą pewnością jak zwykle są i miłe wyjątki. Do takich niewątpliwie należy album "Romance Language" kwintetu Thomasa Marriotta.
Mamy tu do czynienia z klasycznym jazzowym graniem, niepozbawionym elegancji i dobrego smaku, trzymaniem się jasno wytyczonych ścieżek, zaplanowanych uprzednio ról i wykorzystaniem ram gatunkowych, z dala od jakiejkolwiek ekstrawagancji czy estetycznej rewolty. Przede wszystkim liczyło się tutaj stworzenie i utrzymanie sugestywnego nastroju - prym wiedzie nostalgia, melancholia, jazzowa zaduma - a także oddanie urody kolejnych tematów. Długimi fragmentami zwraca na siebie uwagę filmowość czy ilustracyjny charakter niektórych kompozycji. Udało się to osiągnąć również dzięki wykorzystaniu całej palety instrumentów - oprócz lirycznego czy romantycznego języka trąbki Thomasa Marriotta, który w najlepszych momentach nawiązuje do stylu nieodżałowanego Kenny Wheelera, warto wyróżnić wibrafon, na którym zagrał Joe Locke, który wraz z Ryanem Cohanem (fortepian, orkiestracje) jest także producentem tego albumu, zarejestrowanego w Avast Recording w Seattle.
Wydawnictwo zawiera kilka znanych tematów. Krążek otwiera "Dexter's Tune" (Randy Newmana). "I Remember Sky" to temat z musicalu telewizyjnego "ABC STAGE 67" (Stephena Sondheima), "Always and Forever" to oczywiście przebój Pata Metheny, a całość wieńczy klasyk "Somewhere Over the Rainbow", temat z "Czarnoksiężnika z krainy Oz" skomponowany przez Harolda Arlena. Niestety, jak to często z płytami jazzowymi bywa, w popularnych serwisach nie ma żadnej kompozycji pochodzącej z tego albumu, na zachętę musi więc wystarczyć inny fragment - "Almost Blue"- pochodzący z wydanego w 2009 roku krążka amerykańskiego trębacza zatytułowanego "Flexicon".

(nota 7/10)



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz