Muszę przyznać, że mam pewien drobny problem z grupą The Amazing. Bardzo sobie cenię twórczość szwedzkiej formacji, zwykle czekam na ich kolejne propozycje. Problem pojawia się wtedy, kiedy podczas rozmowy ze znajomym, który akurat nigdy nie słyszał o dokonaniach tej sympatycznej grupy, mam polecić konkretny album. Bo co tu wybrać? "Ambulance" (2016), albo "Picture You"(2015), czy może coś wcześniejszego. Moim zdaniem The Amazing, jak do tej pory, nie nagrali całej dobrej płyty. Co oczywiście nie oznacza, że ich albumy są złe.
Być może - i są to jedynie moje domysły - wynika to z faktu, że w zespole są dwie równie silne i wpływowe frakcje. Członków jednego obozu ciągnie w stronę nieco bardziej rozbudowanych, wyrafinowanych, klimatycznych kompozycji. Podczas gdy przedstawiciele drugiej grupy raczej stawiają na prostotę indie-rockowych piosenek, z którymi mogliby dotrzeć do jak największej rzeszy odbiorców. Czego jak czego, ale różnorodności na płytach The Amazing z pewnością nie brakuje.
Jednak na każdym albumie, przynajmniej z tych ostatnich - dyskografia obejmuje sześć długogrających krążków - znajdziemy kilka naprawdę wyjątkowych utworów (dwa, trzy), wartych grzechu i wielokrotnego odtwarzania. To swoiste znaki firmowe, pieczątki stylu, zamknięte w sześcio, ośmiominutowych ramach mikroświaty, wystawiające świadectwo o potencjale drzemiącym w szwedzkiej grupie. Oto jedna z takich wymownych firmowych pieczątek.
Jeśli chodzi o mój odbiór dokonań szwedzkiej formacji, to właśnie cenie ich najbardziej za te nieco bardziej rozbudowane, przestrzenne, nostalgiczne kompozycje. I to właśnie takich utworów szukam na ich płytach, a potem wielokrotnie do nich wracam. Najwyraźniej dziś będzie nieco więcej muzyki, ponieważ nie mogę oprzeć się pokusie, i nie zagrać mojej ulubionej kompozycji, która ukazała się na krążku "Ambulance" (2016)
Dwie cechy, jest ich z pewnością więcej, które wyróżniają szwedzką grupę spośród wielu zespołów poruszających się w zbliżonej stylistyce - to gitara i śpiew. W zespole The Amazing na gitarze gra Reine Fiske, kojarzony raczej z formacją Dungen. Wcześniej ten muzyk przewinął się przez składy ważnych dla mnie zespołów czy projektów muzycznych takich jak: Landberk, Paatos, Morte Macabre. Wnikliwi czytelnicy tego bloga pewnie pamiętają, jak ponad rok temu dzieliłem się swoim odkryciem dotyczącym właśnie Reine Fiske'a oraz jego obecności w The Amazing. Subtelne tony jego gitary budują przestrzeń, współtworzą klimat wielu z tych najlepszych kompozycji.
Z kolei urokliwy głos należy do Christoffera Gunrupa, w którego charakterystycznej nieco mglistej barwie odnajduję echa niektórych rejestrów Marka Kozelka. Podobna melancholia, podobny spokój, bez żadnych zbędnych ornamentów, czy karkołomnych popisów. Dla Fiske i Gunrupa liczy się przede wszystkim zbudowanie specyficznego nastroju. Wiele nagrań The Amazing niesie wraz z sobą ładunek nostalgii, który bez trudu można także odnaleźć w dawnych dokonaniach Red House Painters. Czasem kompozycje szwedzkiej grupy zawierają elementy art-rocka czy prog-rocka, dyskretnie wplecione w tkankę utworu - tutaj dają o sobie znać skłonności Fiske'a.
Najnowszy album zatytułowany "In Transit" otwiera rozmarzony, wspaniały, zdecydowanie najlepszy utwór na całym krążku - "Pull", którego poznałem już wcześniej, ponieważ promował ostatnie wydawnictwo szwedzkiej grupy ( został błyskawicznie dopisany do mojej prywatnej listy zawierającej najlepsze piosenki zespołu). Następny w kolejności "Voices Sound" przypomniał mi stare dobre czasy i płyty Red House Painters. W tym samym duchu utrzymany jest również "For No One". Z ciekawszych kompozycji warto również odnotować "Benson se Corrirtio Completamente", rozbudowany niemal dziesięciominutowy utwór zakończony gitarowym solo.
Oczywiście zawsze można skrótowo i obrazowo powiedzieć, że muzyka The Amazing nawiązuje do lat 90-tych, do dni, kiedy dobre chwile odnotowywały ulubione formacje Christoffera Gunrupa - The Cure, My Bloody Valentine. Jednak byłoby to spore uproszczenie, gdyż szwedzka grupa odwołując się do tradycji muzycznej, systematycznie rozwija swój własny styl, funkcjonuje w odrębnej niszy.
Najnowsze wydawnictwo Szwedów nie jest przełomową płytą w dyskografii zespołu - na co być może po cichu trochę liczyłem. Tradycji musiało stać się zadość i The Amazing po raz kolejny nie nagrali całej dobrej płyty.
Jednak z tych wszystkich krążków, które miałem okazje przesłuchać, album "In Transit" wydaje się być tym najbardziej spójnym. Co nie zmienia faktu, że zachęcam szanownych czytelników do zapoznania się z twórczością szwedzkiej grupy, gdyż jestem pewny, że każdy powinien znaleźć tutaj coś interesującego dla siebie.
Płyta "In Transit" to krążek dla tych, którzy niekoniecznie szukają nowych brzmień, nowych rozwiązań, pośród zalewu nowości płytowych.
(nota... w pobliżu 7/10)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz