sobota, 10 grudnia 2016

NO CLEAR MIND - "MAKENA" ("Avant-pop podniesiony do rangi sztuki")



Makena Beach (nazywana także "Big Beach"), to: "najpiękniejsza złota plaża na wyspie Maui, leżącej w archipelagu Hawajów". Foldery biur podróży reklamują ten malowniczy zakątek, zachwalając krystalicznie czystą wodę, rozkoszny cień palm oraz ciepły wiatr wiejący od morza. "Wyspa Maui...to nie tylko pocztówkowe plaże, ale także plaże o piasku w różnych kolorach (...). Strzeliste wulkaniczne klify, wodospady, tropikalne niziny i dżungla, szczyty porośnięte lasami... Maui jak i jej okolice są prawdopodobnie najlepszym miejscem do nurkowania w całym archipelagu Hawai". Ceny wycieczek zaczynają się od... Sprawdźcie sami. Szczególnie, że z wyspy Maui nie jest zbyt daleko do wyspy Oahu, gdzie nakręcono serial "Lost - zagubieni".
    Dla tych, którzy w najbliższych dniach, z różnych powodów nie mogą sobie pozwolić na skorzystanie z bogatej oferty biur podróży, proponuję, w ramach rekompensaty czy namiastki egzotycznej wycieczki, wyborne towarzystwo zespołu No Clear Mind oraz ich znakomitą, wydaną niedawno płytę, zatytułowaną: "Makena". Sympatyczną grupę tworzą obecnie - Vasilis Dokakis ( lider, wokalista, autor tekstu), Lefteris Volanis, Dimitris Pagidas, Kostas Haliotis, Dimitris Patsoras. "Makena" to czwarty album w dorobku tej wciąż mało znanej greckiej formacji i moim zdaniem zdecydowanie najlepszy. Zawartość tego krążka stanowi wyjątkowo spójny materiał muzyczny, zważywszy na gatunek - avant-pop/dream-pop/retro-pop. Płyta "Makena" to avant-pop pełen egzotycznych przypraw, które niezbyt często można spotkać w tym gatunku. Odnajdziemy tutaj i pikantną domieszkę art-rocka ("In June", "Way out"), mocną, ale nie dominującą nutę psychodelicznego krautrocka (kompozycja "Makena") oraz posmaki retro-popu ("Lulu", "No man is an Island")  i melodyki wyjętej z przełomu lat 60-tych i 70-tych. Nie są to jednak przypadkowe cytaty, użyte byle jak i w dowolnym miejscu, chociażby w tak często obecnie spotykanej formule: "kopiuj-wklej". Ostatnie dokonania zespołu No Clear Mind w doskonały sposób pokazują, jak można umiejętnie czerpać z bogatej muzycznej tradycji. Rzadko, przynajmniej w ostatnim czasie, trafia do moich rąk płyta, której poszczególne utwory byłyby, z jednej strony, aż tak urokliwie melodyjne, a z drugiej, stanowiłyby świadectwo aranżacyjnego wyrafinowania, dobrego smaku oraz wkładu wykonanej pracy. Takich "piosenek" nie komponuje się z dnia na dzień, a takich płyt nie nagrywa się w trzy dni.
Na szczególną uwagę zasługuje staranność i konsekwencja, z jaką został wyprodukowany album "Makena". Nie jest to zbiór luźno powiązanych ze sobą, lepszych lub gorszych, dziesięciu kompozycji. Każdy utwór to nie tylko zapis tekstu oraz linii melodycznej, ale przede wszystkim wykwintna prezentacja koncepcji dotyczącej tego, jak w konkretnym momencie powinna brzmieć gitara, bas, klawisze, perkusja, głos i chór. To właśnie na poziomie aranżacji i w brzmieniu (realizacja) słychać ślady myślenia o dźwięku, które dominowały w muzyce pochodzącej z okresu lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku. Charakterystyczne nabijanie akordów gitary akustycznej, w dalszej kolejności praca sekcji rytmicznej, podział i rozplanowanie sceny muzycznej, od samego początku płyty - "In June" - sprawiają, że słuchacz bez problemu nie tylko przenosi się na rajską wyspę, ale również w czasie. Na albumie "Makena" wiele razy wykorzystano efekty pogłosowe (reverb), szczególnie jeśli chodzi o linię wokalną. Jednak zrobiono to z dużym wyczuciem, dzięki czemu tekst jest zawsze czytelny, a kompozycje zyskały dodatkową subtelną aurę. Poszczególne dźwięki zdają się otaczać odbiorcę ze wszystkich stron, otulając spragnione wrażeń uszy, w miękkim niczym piasek Makena Beach kokonie. "Sunlight, close your eyes, feel the warm lasting trace of your smile..."
Warto również podkreślić urzekające i zapadające w pamięć linie melodyczne. Zawartość płyty "Makena" stanowią piosenki, które wpadają w ucho, które nuci się wciąż i wciąż, czasem zupełnie bezwiednie, ale nade wszystko takie, do których bardzo chce się wracać. Od tego albumu po prostu nie sposób się uwolnić. Gdybym miał pokusić się o podanie tropów stylistycznych czy ewentualnych podobieństw, musiałbym wymienić kilka zapomnianych nazw zespołów, takich jak: Blue States, Bang Gang, Melpo Mene, ILYA.
Po raz kolejny złapałem się na tym, że po wysłuchaniu krążka "Makena", odczułem autentyczny żal, kiedy uprzytomniłem sobie, jaki los czeka ten znakomity album. Urokliwe piosenki mogłyby ubogacić niejedną audycję radiową, uprzyjemnić czas gawiedzi i przyciągnąć uwagę nieco bardziej wymagającego odbiorcy. Jednak zbyt wiele staranności, jaką włożono w produkcję tej płyty, zbyt duży stopień wyrafinowania, jeśli chodzi o poziom aranżacji, zbyt mała ilość sztampowych rozwiązań - wszystko to razem wzięte sprawi, że ostatni album No Clear Mind nie zagości na playlistach popularnych stacji radiowych. Również krytycy nie pochylą się nad albumem "Makena". Pierwszy powód jest prozaiczny - brak wytwórni płytowej, która pomogłaby w promocji (płyta dostępna na bandcampie). Tym samym brak menadżera, który podsunąłby płytę na biurko dziennikarza muzycznego. Druga przyczyna, to zbyt ładne i w potocznym ujęciu zbyt "proste" linie melodyczne, które mogą błędnie sugerować, że coś, co szybko wpada w ucho, równie szybko z niego wypadnie. Nic bardziej mylnego.
Piosenkami z płyty "Makena" można by ozdobić ścieżkę dźwiękową niejednego filmu, czy to kina współczesnego, czy też tego, które święciło triumfy w latach 60-tych ubiegłego wieku. Dajmy na to kompozycja "Big thing". Wystarczy kilka pierwszych dźwięków i już przed oczami słuchacza pojawiają się kadry z filmu Jean-Luc Godarda. Widzimy kabriolet sunący powoli skąpanymi w słońcu ulicami Paryża. Za kierownicą siedzi  Jean-Paul Belmondo, obok niego zjawiskowa Jean Seberg, odchylona do tyłu, podtrzymuje dłonią kapelusz z szerokim rondem, którym targa złośliwy wiatr ("Do utraty tchu"). A może...a może jesteśmy w kawiarni, gdzie śliczna Anna Karina zaprasza nas do tańca. Przed chwilą wrzuciła monetę do grającej szafy, a teraz stoi przed nami, uśmiecha się tajemniczo, odlicza kolejne takty muzyki, prowokacyjnie pstrykając palcami ( "Żyć własnym życiem", "Szalony Piotruś", "Amatorski gang" ).
Jedno nie ulega wątpliwości, że to z albumem "Makena" będziemy porównywać wcześniejsze i późniejsze dokonania zespołu No Clear Mind. Duża klasa, wspaniała kultura gry, coś dla prawdziwych smakoszy. (nota 8.5/10)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz