sobota, 12 listopada 2016

JOHN ELLIS - "Evolution: Seeds&Streams" Gondwana Records ("Z Manchesteru do... wieczności")



Gondwana Records - jedna z moich ulubionych wytwórni - ma siedzibę w Manchesterze, założona została przez Matthew Halsalla. Nazwę wytwórni Halsall zaczerpnął od nazwy sklepu swojej matki, która importowała i sprzedawała w nim meble z całego świata. Drugim czynnikiem, który zainspirował młodego muzyka do nadania właśnie takiego określenia, był utwór "Gondwana" Milesa Davisa pochodzący z płyty "Pangea". Od samego początku wytwórnia Gondwana Records miała własny określony profil. Halsall skupił się na wąskim aspekcie, czy też wycinku muzyki improwizowanej. Pod szyldem wytwórni ukazywały się - i wciąż ukazują - płyty artystów tworzących tak zwany "spiritual jazz" (tradycja coltraneowska, ale również pod patronatem Pharoah Sandersa). Jednym z ulubionych utworów Matthew Halsalla wszech czasów jest kompozycja "Journey in satchidananda" Alice Coltrane. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że echa i wpływy tej znakomitej kompozycji można odnaleźć na albumach Matthew Halsalla oraz różnych innych artystów, które ukazały się do tej pory w wytwórni Gondwana Records. Muzyka jako podróż, dźwiękowe pejzaże, repetytywne struktury, trans, oniryzm, mistycyzm, improwizacja, magia, ekstaza i wyciszenie - oto kolejne znaki rozpoznawcze na mapie wytwórni z Manchesteru. Oprócz płyt założyciela tego niewielkiego labelu, Matthew Halsalla (które gorąco polecam czytelnikom tego bloga), w katalogu wytwórni znajdziemy albumy takich artystów jak: Nat Birchall, GoGo Penguin, Mammal Hands. Oto jedno z najpiękniejszych nagrań Matthew Halsalla , które można znaleźć na jego płycie zatytułowanej "Colour yes" (na saksofonie zagrał Nat Birchall)








John Ellis koncept albumem "Evolution: Seeds&Streams" debiutuje w wytwórni Gondwana Records. Wcześniej Ellis - pianista, kompozytor - był członkiem zespołu The Cinematic Orchestra ("Every day", "Man with the movie camera"), dowodził także 12-osobowym składem, o wdzięcznej nazwie "The John Ellis Big Bang". Pomysł na album "Evolution..." pojawił się w głowie Johna Ellisa w roku 2015. Wszystko zaczęło się od współpracy Ellisa z Antonym Barkworthem-Knightem, który odpowiedzialny był za stworzenie wizualizacji. Pierwsze wykonanie kompozycji Johna Ellisa miało miejsce latem ubiegłego roku, na festiwalu jazzowym w Manchesterze. Problemem kluczowym całego albumu jest pojęcie "ewolucji" oraz pytania, które mniej lub bardziej bezpośrednio z nim się wiążą - "Skąd pochodzimy?", "Dokąd zmierzamy?", "Gdzie moglibyśmy dotrzeć? - co moglibyśmy osiągnąć? - zarówno, jako ludzkość, jak i poszczególne jednostki". Tak rozumiane pojęcie ewolucji zakłada rozwój na planie fizycznym, mentalnym, ale także metafizycznym.
Album "Evolution..." wyprodukował Matthew Halsall. John Ellis do pracy na płytą zaprosił mnóstwo zacnych gości. Na klarnecie,  saksofonie tenorowym i flecie zagrała Helena Jane Summerfield, na saksofonie altowym Sam Healey, na puzonie Ellie Smith, na korze John Haycock oraz Jali Nyonkoling Kuyateh, na wiolonczeli Jessica Macdonald, basowe takty odmierzał Pete Turner, na perkusji wspierał go Rick Weedon, za efekty beatboxowe odpowiadał Jason Singh.
Płyta "Evolution: Seeds&Streams" dobrze wpisuje się w niepisane motto wytwórni, czyli muzyki pojętej jako: "dźwiękowa podróż". Całość rozpoczyna kompozycja "Flight, która doskonale wprowadza słuchacza w klimat albumu - bogactwo dźwięków, mnóstwo barw i odcieni uzyskanych przy pomocy pojawiających się kolejno instrumentów: fortepian, saksofon, klarnet, wiolonczela, kora, puzon. Kolokwialnie można powiedzieć, że nie trzeba zamykać oczu, żeby oderwać się od ziemi i odlecieć w niezbadaną, ale jakże urokliwą, stworzoną przez muzyków przestrzeń.





Na albumie "Evolution ..." znajdziemy również wyraźne wpływy muzyki etnicznej("podróż do korzeni", ponoć 300 milionów lat temu wszystkie lądy znajdujące się dziś na południowej półkuli stanowiły jeden kontynent - Gondwanę), bardzo ładnie zinterpretowane i wykorzystane przez Johna Ellisa, chociażby w utworze "The Ladder". Mamy tutaj do czynienia z repetytywną strukturą - w której skład wchodzą tony basu oraz dźwięki pochodzące z keyboardu - połączoną z domieszką "afrykanaliów" (Mali), a w finale okraszoną przez smakowite solo puzonu. W przepięknym utworze "Poemander" do głosu dochodzi kora, która dodaje tej znakomitej kompozycji dodatkowej przestrzeni, egzotyki, głębi. Jak na koncept album przystało, najnowszego dzieła Johna Ellisa słucha się z dużą przyjemnością, od pierwszych dźwięków "Flight", aż po ostatnie takty "Arrival". "Evolution: Seeds& Streams" to kolejna bardzo udana płyta w coraz bogatszym katalogu oficyny Gondwana Records. (nota 8/10)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz