niedziela, 20 listopada 2016

DUNGEN - "Haxan" Smalltown Supersound ("Sowy nie są tym, czym się wydają")




Kilka dnia temu ukazała się ósma płyta w dorobku tego zespołu, zatytułowana "Haxan". Dungen to szwedzka grupa, powołana do życia w 1999 roku przez lidera, multiinstrumentalistę, kompozytora i autora większości tekstów - Gustava Ejstesa. Debiut fonograficzny - "Dungen" przypadł na rok 2001. Na początku działalności był to jednoosobowy projekt, do którego Ejstes sukcesywnie zapraszał swoich przyjaciół ("...jeden koleś grał  lepiej na bębnach ode mnie, a drugi lepiej na gitarze. Pomyślałem: "Muszę ich mieć, koniecznie"). Niektórzy  z nich pozostali w zespole, inni jedynie przewinęli się przez skład, czy też uczestniczyli w sesji nagraniowej. I tak, na gitarze wciąż gra Reine Fiske (muzyk znany, z takich zespołów jak: Landberk, Paatos, czy projekt muzyczny Morte Macabre), na basie Mattias Gustavsson, Freddrik Bjorling (były perkusista), i aktualny perkusista - Johan Holmegaard. Nazwa Dungen może być tłumaczona jako "zagajnik" czy "kępy drzew", ale jest to również nazwa miejsca, niedaleko wioski Lanna w południowej Szwecji. Gustav Ejstes pochodzi z rodziny muzyków, jego ojciec grał na skrzypcach. W jednym z wywiadów wokalista Dungen wspomina, jak to będąc dzieckiem (Ejstes rocznik 1979), odsłuchiwał płytę  Jimi Hendrixa: "Are you experienced" (otrzymał ją od matki na ósme urodziny), i doznał osobliwego uczucia, którego wtedy nie potrafił jeszcze nazwać. Podszedł więc do ojca, przejęty tym, co przed chwilą usłyszał z gramofonu, i stwierdził: "Tato, boję się". Kto wie, czy to nie właśnie wtedy zakiełkowało w młodym Gustavie ziarenko "umiłowania dla psychodelii". Bo to z tym gatunkiem rocka przede wszystkim będzie później kojarzony zespół Dungen. Krytycy, jak to krytycy, odnajdują w muzyce szwedzkiej grupy również mniej lub bardziej wyraźne nawiązania do prog-rocka, folku, sceny Canterbury, hard-rocka przełomu lat 60-tych i 70-tych. Przy okazji formacji Dungen pojawiło się również określenie "retro-rock". Gustav Ejstes nie wypiera się swoich muzycznych korzeni, nie zaprzecza, że inspirował się i nadal wywierają na niego ogromny wpływ zespoły z końca lat sześćdziesiątych. Lider formacji Dungen wychodzi z założenia, że muzyka powinna być szczera i naturalna, powinna również wynikać z wnętrza artysty. Ejstes słucha na co dzień rapu, psychodelii, ceni zarówno zespół Here We Go Magic, jak i dokonania takich artystów jak: Madlib czy Aphex Twin.
Najnowszy album "Haxan" zawiera czternaście utworów. Nie jest to klasyczna płyta zespołu, w tym sensie, że szwedzka grupa została poproszona o stworzenie ścieżki dźwiękowej do filmu animowanego: "The adventures of Prince Achmed" (z 1926 roku, w reżyserii Lotte Reinigera). Tytułowe określenie "Haxan" należy tłumaczyć jako: "czarownica", "wiedźma". Płytę otwierają tony akustycznej gitary, które wraz z plamami dźwiękowymi instrumentów klawiszowych tworzą sugestywne tło i dobrze wprowadzają słuchacza w nastrój albumu. Na "Haxan" znajdziemy pięć miniatur (czas ich trwania nie przekracza 2 minut), które stanowią coś na kształt szkiców, wycinków większych tematów. Te "drobiazgi" rozrzucone równomiernie po całej płycie, sugerują istnienie dłuższych, pełnych kompozycji. Dwa utwory - tytułowy "Haxan" oraz  "Wak-Waks portar" brzmią tak, jakby zostały nagrane podczas prób albo koncertu. Co warte w tym miejscu podkreślenia podczas rejestracji albumu w studio nagraniowym użyto, czy też zastosowano analogowe techniki, co wyraźnie słychać w brzmieniu płyty. Dwa najlepsze, jak dla mnie tematy, które mogą posłużyć, jako definicja stylu grupy Dungen lub egzemplifikacja pojęcia retro-rock, to utwory: "Trollkarlen och fageldrakten" oraz "Kalifen". Na zakończenie Dungen pokazuje lwi pazur i żegna się ze słuchaczem mocnym rockowym przestrzennym graniem, zanurzonym w oparach psychodelicznych gitar ("Tato, boję się"), przywołującym skojarzenia chociażby z dokonaniami grupy Hawkwind. Mój ulubiony utwór na płycie ukrywa się pod indeksem drugim, i został wybrany na singiel, który miał promować "Haxan". Ta wyborna kompozycja nosi tytuł: "Jakten genom skogen" - cudowny, miękki jak mech, "bas podróżnik" i melotron, który nadaje całości kompozycji aury niesamowitości, niepokoju. Słuchając tego znakomitego utworu, przypomniałem sobie kompozycje zespołu Ankedoten oraz sowę, sfilmowaną kamerą Davida Lyncha, która rozpościera skrzydła i leci w noc ciemną, omijając gałęzie i liście, na kadrach filmu "Miasteczko Twin Peaks".
Gustav Ejstes zapytany przez dziennikarza, jaki ze swoich utworów poleciłby słuchaczowi, który jeszcze nie zetknął się z muzyką zespołu Dungen, po chwili wahania odpowiedział, że wybrałby piosenkę "En Gang Om Aret". Ja do tego wyboru dodałbym jeszcze "Jakten genom skogen". (nota 7/10)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz