czwartek, 20 października 2016

DAVID AHLEN - "Hidden Light" ( Volkoren) "Szukajcie, a znajdziecie..."


Któż z nas nie lubi niespodzianek. Przyznam szczerze, że nie czekałem na najnowszą płytę Davida Ahlena zatytułowaną "Hidden light". Pewnie również dlatego stanowi ona dla mnie tak miłe zaskoczenie, choć oczywiście nie jest to główny powód. To trzecia i zdecydowanie najlepsza płyta w dorobku szwedzkiego wokalisty. Poprzednia została opublikowana trzy lata temu, nosiła tytuł "Selah", a debiut fonograficzny przypadł na rok 2009 - "We sprout in thy soil".
David Ahlen w niezbyt licznych wywiadach, których do tej pory udzielił, podkreśla duchowy wymiar swojej twórczości. Nie ukrywa, a wręcz często przypomina o tym, że jest człowiekiem wierzącym.To właśnie wiara w Boga wyznacza horyzont jego codziennej egzystencji. Od najmłodszych lat David słuchał i uczył się muzyki w przestronnych wnętrzach kościołów. W jego tekstach z łatwością można odnaleźć liczne nawiązania czy odwołania do wiary, Boga, spraw ostatecznych, szeroko pojętej transcendencji. "Jestem uzależniony od Boga" - wyznał. W jego spokojnej, łagodnej, ale również emocjonalnej wokalizie jest coś z chóralnego sposobu śpiewania. Podobne prowadzenie głosu, frazowanie, podobne harmonie. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że David Ahlen, w mniej lub bardziej zamierzony sposób, stworzył na płycie "Hidden light" coś w rodzaju dźwiękowego misterium albo muzyczną ilustracje do sakralnego obrzędu. Długie łagodne tony, czasem wydobywające się  z fortepianu, niekiedy pochodzące ze skrzypiec albo z wiolonczeli, rzadziej (a szkoda) z trąbki, tworzą barwne otoczenie do głosu, który zawsze znajduje się w centrum kompozycji. Ahlen posługuje się falsetem, dzięki czemu jego utwory zyskują na delikatności, odsłaniają dodatkową głębie. Sporo na ostatniej płycie magicznej ciszy oraz długich dronowych tonów, które mogą swobodnie wybrzmiewać.

Na albumie "Hidden light" nie mamy do czynienia z tradycyjnie rozumianymi piosenkami. Zważywszy na tak podkreślany przez artystę duchowy aspekt twórczości, kompozycje szwedzkiego muzyka raczej trzeba by określić mianem pieśni. Melancholia, oniryzm, ale także minimalizm - to kolejne określenia, które nasuwają się po przesłuchaniu tego albumu. Jeśli chodzi o nawiązania stylistyczne, to można wymienić w tym miejscu przede wszystkim solowe dokonania Marka Hollisa, Anohni czy Port St.Willow. Gatunkowo kompozycje Ahlena sytuują się gdzieś na pograniczu folku, indie folku oraz muzyki klasycznej. Całości materiału muzycznego słucha się od pierwszych chwil w skupieniu oraz z uwagą. Wielokrotnie łapałem się na tym, iż obawiałem się poruszyć, żeby swoim posunięciem nie zmącić, czy też nie zakłócić tej długimi fragmentami doskonałej muzycznej harmonii. Do współpracy nad swoją ostatnią płytą David Ahlen zaprosił mnóstwo gości. Wśród nich znaleźli się: Andreaz Heden, Svante Henyson, Jonas Nilsson, Jonas Nystrom. Wokalnie wspomogli szwedzkiego muzyka Nicolai Dunger, w utworze "Heal me my love" oraz Sofia Jernberg (znana chociażby ze składu Fire!Orchestra ) w kompozycji "Majesty". Jesienny pejzaż za oknem sprzyja refleksji. Dlatego też myślę, że album "Hidden light" zabrzmi w tych dniach wyjątkowo urokliwie. A może, kto wie, któryś ze słuchaczy podczas obcowania z najnowszym krążkiem Davida Ahlena, będzie miał to szczęście i odnajdzie w sobie tytułowe "ukryte  światło".

(nota 7.5-8/10)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz