środa, 4 września 2024

PEEL DREAM MAGAZINE - "ROSE MAIN READING ROOM" (Topshelf Records) "Składam się z ciągłych..."


    W minionych dniach moje oczy zwrócone były na Nowy Jork, gdzie znajduje się kompleks USTA Billie Jean King National Tennis Center - zawierający trzydzieści trzy korty pokryte akrylową nawierzchnią ( w tym roku wyraźnie szybszą niż w poprzednich latach, stąd poniekąd takie, a nie inne wyniki) - położony na terenie Flushing Meadows Park, w dzielnicy Queens. Żeby dotrzeć do Lower East Side - dzielnicy Manhattanu, trzeba pokonać czterdzieści minut drogi metrem. Całkiem udanie historie tego miejsca przywołał przed laty Jan Błaszczak w książce - "The Dom - Nowojorska Bohema na polskim Lower East Side". Wspomnianą powyżej dzielnicę Manhattanu niedawno przywołał również nasz dzisiejszy główny bohater - Joseph Stevens, ukrywający się pod nazwą Peel Dream Magazine. W jednym z wywiadów, do których dotarłem, amerykański artysta przypomina coraz bardziej odległe czasy beztroskiego dzieciństwa. "Mój tata zabierał mnie na Lower East Side, żeby kupić mi bajgle. Mama zabierała mnie do Muzeum Historii Naturalnej. Często spacerowaliśmy po Central Parku i odwiedzaliśmy posąg "Alicji w Krainie Czarów". 

Tak się złożyło, że w sierpniu 2020 roku Joseph Stevens przeniósł się z Nowego Yorku prosto na Zachodnie Wybrzeże, do miasta Los Angeles, a wspomnienia z dzieciństwa stały się jedną z głównych inspiracji podczas tworzenia kompozycji zamieszczonych na wydanej dzisiaj płycie zatytułowanej "Rose Main Reading Room".



Tytuł najnowszego albumu również odnosi się do konkretnego miejsca, mianowicie do czytelni mieszczącej się w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej. Sama nazwa zespołu, który przez okres swojego istnienia miał dość płynny skład, została zaczerpnięta od legendarnej postaci brytyjskiego dziennikarza radiowego Johna Peela. Kto nigdy nie słyszał płyt wydawanych w serii John Peel Sessions (choć trudno mi w to uwierzyć), ten ma przed sobą wiele zaskakujących odkryć. Dla mnie to imię oraz nazwisko zawsze oznaczały znak bardzo dobrej jakości.

Joseph Stevens powołał do życia projekt Peel Dream Magazine w 2017 roku, będąc jeszcze mieszkańcem Nowego Jorku. Jego debiutancki krążek nosił tytuł "Modern Meta Physic", inspirowany był, jak podkreślał jego autor: "filozofią Dalekiego Wschodu, tradycją Indian Ameryki Płn., itp". Rejestracji kilkunastu nagrań, które zawierało to wydawnictwo, ich autor dokonał w domu, nagrywając całość ścieżka po ścieżce w swoim mieszkaniu na Manhattanie. W poszczególnych odsłonach słychać było wyraźną fascynację Stevensa dokonaniami grupy Stereolab, brzmieniem charakterystycznym dla lat 90-tych oraz francuskim popem. Wspominam o tym także dlatego, że owe fascynacje można również odnaleźć na wydanym dziś albumie zatytułowanym "Rose Main Reading Room".



Wydawnictwo "Rose Main Reading Room" zawiera piętnaście spójnych, utrzymanych na podobnym poziomie, kompozycji i blisko pięćdziesiąt minut muzyki. Cechą wspólną poszczególnych odsłon jest idea repetycji, która znajduje na tym albumie mniejsze lub większe zastosowanie. Przy okazji udanego początku "Dawn" mogą przypomnieć się dokonania Steve'a Reicha oraz wczesne płyty Sufiana Stevensa; podobna melodyka, wrażliwość i delikatność linii wokalnych. W tych ostatnich ważną rolę, tak jak w utworach grupy Stereolab, odgrywa żeński chórek, za który odpowiedzialna była Olivia Babuka Black. 

Zbliżony nastrój do wspomnianego wcześniej otwarcia utrzymują "Migration Patterns" oraz pełen uroku "Recital", który stanowi coś w rodzaju wspomnienia koncertu fortepianowego, w którym uczestniczył Jospeh Stevens w czasach dzieciństwa. Nasz dzisiejszy bohater lubi w kompozycjach zawrzeć motyw przewodni, funkcjonujący na zasadzie powtórzeń. To właśnie wokół niego rozbudowane zostają poszczególne utwory, co całkiem nieźle słychać w świetnym "R.I.P (Running In Place)", "Machine Repeating", czy "Oblast". W końcu, i jakby nie patrzeć, spora część naszego życia schodzi nam na powtarzaniu tych samych drobnych czynności, które wyznaczają nam rytm kolejnych godzin, dni, tygodni i miesięcy.

(nota 7.5/10)

 


Wyjątkowo zaczniemy dziś od polskiego utworu, o jakże wymownym tytule: "Nie chcę być w twoim życiu przejazdem" - Patrick The Pan, który wyznacza mi rytm kolejnych godzin i dni. Premiera całego albumu zatytułowanego - "To nie jest najlepszy czas dla wrażliwych ludzi" - 14 października.



Pozostaniemy w podobnym nastroju, przy okazji przenosząc się do miejscowości Eau Claire, gdzie mieści się studio nagraniowe Justina Vernona (Bon Iver). To właśnie tam całkiem niedawno zarejestrowano najnowszą płytę grupy Why? - "The Well I Fell Into". Tak kończy się ten album.



Była grupa Why?, pora na zespół Why Bonnie dowodzony przez wokalistkę Blaire Howerton, fragment najnowszej płyty "Wish On The Bone".



Brytyjsko-niemieckie pochodzenie ma kolejna wokalistka Bianca Steck, (mieszka w Barcelonie), która niedawno opublikowała taki oto zgrabny singiel.



Przeniesiemy się na Brooklyn, gdzie mieszka i tworzy Darian Donovan Thomas. Zajrzymy na jego niedawno wydany album "A Room With Many Doors: Night". Oto moja ulubiona kompozycja.




Grecja i miasto Ateny, a tam Alkis Niilend, który wraz z grupą przyjaciół wydał album zatytułowany "Televised Dream". Wybrałem taki fragment.



Na zakończenie dotrzemy do Helsinek, gdzie działa grupa Astro Can Caravan. Ich najnowsza płyta nosi tytuł "Astral Projetions".





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz