sobota, 19 października 2019

PATRICK WATSON - "WAVE" (Secret City/Domino) "Po drugiej stronie fali"

    Symbol wody (pod różnymi postaciami) przewija się od samego początku w twórczości Patricka Watsona. Woda pojawia się jako metafora oraz odniesienie zarówno w tekstach, jak i w tytułach poszczególnych kompozycji. Trudno się temu dziwić, zważywszy na fakt, że Watson pracował przez jakiś czas w Piscines & Spa w Hudson jako...analityk wody. Początek jego działalności artystycznej również związany był z motywem wody. Oto kilkanaście lat temu znajomy fotograf wydał album, który zawierał zdjęcia zrobione pod... wodą. Będący wtedy na początku swojej scenicznej kariery Watson został poproszony, żeby stworzyć muzykę do konkretnych fotografii.

Na ostatnim wydanym wczoraj albumie odniesień do wody również nie brakuje. Tytuł płyty - "Wave" - według artysty oznacza zarówno falę, ale również moment, kiedy w nią wpadasz. Owa fala może zabrać cię na samo dno, albo wynieść wysoko w górę i ponieść gdzieś daleko. I właśnie o tym - w dużym uproszczeniu - jest najnowsze wydawnictwo sympatycznego Kanadyjczyka - nie tyle o upadku, kryzysie i załamaniu, ile, o próbie wyjścia z kłopotliwych sytuacji. A tych, jak opowiada laureat nagrody Canadian Polaris Music Prize (2007), w ostatnich długich miesiącach w jego życiu nie brakowało.

Przede wszystkim zmarła matka artysty, jakby nieszczęść było mało, Watson rozstał się z żoną, a szeregi zespołu opuścił perkusista. Najnowszy album rozpoczyna kompozycja "Dream For Dreaming", która w pamięci Patricka Watsona wiąże się z uciążliwym i mocnym aromatem dusznych perfum, które roztaczała wokół siebie kobieta siedząca obok niego w samolocie, kiedy wracał do domu. A był to powrót specyficzny, bo dom tym razem stał pusty, nie czekała na niego tam ani żona, ani dzieci. Patrick czuł się wtedy, jakby: "przebywał poza własnym ciałem". "Nagle jesteś niczym, przynajmniej nie ojcem i nie małżonkiem". "Never Thought You Were Leaving, Thought We'd Get Old, Get Dressed, And Walk The Dogs (...), Never Thought I'd Have to Be Alone". Z wyżej wymienionych powodów płyta "Wave" posiada intymny, kameralny charakter. Bazą dla wielu z tych 10 kompozycji  jest fortepian i oczywiście głos wokalisty. Aranżacje nie są tak rozbudowane, jak to bywało na poprzednich albumach. Tym razem wokalnie wspomogły Watsona trzy panie: Charlotte Loseth, Ariel Engle, Erika Angell. Znana już wcześniej ze singla "Melody Noir" powstała w wyniku inspiracji utworem "Tonada de la luna" wenezuelskiego pieśniarza Simona Diaza. "Strange Rain" to wpływ twórczości etiopskiej pianistki Maryam Guebrou. Z kolei "Look At You" i "Turn Out The Lights" zostały poświęcone nowej sympatii Patricka Watsona. Album "Wave" to długimi fragmentami bardzo udana płyta, wypełniona urokliwymi, nostalgicznymi melodiami, które, jestem o tym przekonany, zostaną z nami na dłużej. "Najsmutniejszą rzeczą w muzyce jest to, że ludzie przestali śpiewać we własnych domach (...). Muzyka stała się formą rozrywki, a nie częścią życia ludzi" - zauważył w jednym z wywiadów Patrick Watson. Dodam tylko tyle, że do pełni mojego szczęścia zabrakło cudownej kompozycji "Melancolie", która niejako poprzedzała wydanie albumu "Wave", a którą kanadyjski artysta wykonał razem z Safią Nolin.


(nota 8/10)








A tak - "Here Comes The River" - kończy się album "Wave" Patricka Watsona.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz