sobota, 10 sierpnia 2019

JAKOB DINESEN - "KEYS & STRINGS (Stunt Records) "Jazzowa kraina łagodności"

   Na początek, po przerwie wakacyjnej, kilka dobrych wiadomości dla fanów Bon Ivera. Nie bez powodu użyłem określenia "kilka", bo wreszcie jest czego słuchać na najnowszym albumie "i, i", którego wersja cyfrowa ukazała się kilka dni temu, ze sporym wyprzedzeniem w stosunku do fizycznego nośnika. Te kilka dobrych wiadomości, to kilka piosenek: "Faith", Naem", "We", "Salem", bo to właśnie do tych utworów wracam najczęściej. Starzy fani, pamiętający pierwsze dokonania Justina Vernona, z pewnością znajdą coś dla siebie. Choć...nie jest przecież aż tak rewelacyjnie. Amerykański twórca stanął najwyraźniej w rozkroku i ponownie niezbyt dyskretnie przemycił kilka rozwiązań w stylu, które tak bardzo dominowały na jego ostatnim albumie. Ten swoisty rozstaj dróg jest chyba znakiem rozpoznawczym najnowszych dokonań Vernona - z jednej strony nie potrafi on jednoznacznie przekreślić dawnej przeszłości, z drugiej zaś eksperymentalne wczoraj i studyjne zabaweczki wciąż mrugają do niego zalotnym okiem.

Ostatnie dni spędziłem w towarzystwie zupełnie innej gatunkowo płyty, a właściwie dwóch fizycznych nośników. Co łączy to wydawnictwo z dawnymi dokonaniami Bon Ivera? Pewna doza nienachalnej elegancji, ale też łagodność i wyrafinowanie, intymna więź, którą artyści zdają się budować ze słuchaczem od pierwszych niespiesznych taktów. Mam tu na myśli album "Keys & Strings" wydany nakładem Stunt Records. Na okładce płyty widnieje twarz Jakoba Dinesena, autora większości kompozycji. Dinesen to duński saksofonista bardzo dobrze znany w swoim ojczystym kraju (u nas znacznie mniej). Nie mogło być inaczej, skoro dwie jego płyty: "Everything Will Be All Right" oraz "Unity", osiągnęły status albumu roku w Danii. 51-letni artysta jest absolwentem Berklee School of Music oraz konserwatorium w Rytmisku. Wierni fani Dinesena maja co robić, gdyż pełna dyskografia, obejmująca również albumy, na których duński saksofonista pojawił się jako gość, liczy sobie kilkadziesiąt tytułów. Dinesen grał między innymi u boku Tony Allena, Paula Motiana, Steve'a Swallowa czy Jakoba Bro.
Tym razem na swoim podwójnym wydawnictwie skorzystał z pomocy Orkiestry Filharmonii Tajlandzkiej i kilku zacnych  artystów. Wśród nich znalazł się jeden z moich  ulubionych skandynawskich pianistów - CARSTEN DAHL. Co ciekawe duński wirtuoz fortepianu zaczynał od... perkusji, na której zaczął grać w wieku 9 lat, a pięć lat później uczestniczył już w sesjach nagraniowych jako muzyk sesyjny. W wieku 19 lat wstąpił do konserwatorium, a dwa lata później porzucił perkusję na rzecz fortepianu. W pamięci szczególnie zapadły mi jego płyty nagrane z Arildem Andersenem: "Until the Rainbow", "Moon Water", "Space Is The Place", a także jako Carsten Dahl Trio: "Minor Meeting", "Humilites", które ostatnio odkurzyłem.

Trzeba przyznać, ze zaproszenie do współpracy Carstena Dahla było strzałem w dziesiątkę. To właśnie ten pianista, jak mało który rozumie, co to jest "granie ciszą", szukanie harmonii, swobodne wybrzmiewanie akordów, pogłębianie tematów, troszkę w stylu Erika Satie - niespieszna fraza, gustowne ornamenty - czemu artyści dali wyraz na wydawnictwie "Keys & Strings".
Kolejnym wartym odnotowania muzykiem, który pojawił się na tym albumie, był Nikolai Torp Larsen - 46 letni producent i klawiszowiec. Od 1996 roku rezyduje w Londynie (prowadzi tu studio nagraniowe założone w 2013 roku, "Squat Sound"), gdzie współpracował między innymi z Martinem Terefe i Paulem Epworthem, który poprosił go o pomoc przy okazji tworzenia "Skyfall" Adele. To właśnie dzięki Larsenowi i charakterystycznym orkiestracją niektóre kompozycje na albumie "Keys & Strings" nabrały filmowego charakteru. Całość długimi fragmentami brzmi trochę jak ścieżka dźwiękowa do czarno-białego filmu. Z drugiej strony jednak kilka kompozycji chciałbym usłyszeć tylko w wykonaniu klasycznego jazzowego tria.

Album nagrywano pomiędzy styczniem 2016, a listopadem 2018 roku, pod czujnym okiem producenta Kaeva Gliemanna. Dwa fizyczne krążki zawierają blisko 90 minut muzyki - 16 kompozycji, w tym trzy standardy, które bardzo dobrze wpisują się zarówno nastrojem, jak i charakterem, w całość, której autorem jest duński saksofonista. Przez lata Jakob Dinesen wypracował swój własny rozpoznawalny styl - łagodność i liryzm, poetyckość i lekkość frazy, z dala od awangardowych rozwiązań czy free jazzowych powiewów, raczej sugestywne pogłębianie tematu, niż jego swobodne eksplorowanie. Poprzedni, tak dobrze przyjęty przez krytyków album duńskiego saksofonisty - "Yasmin" - dedykowany był żonie twórcy. Tym razem dwie kompozycje znalazły swoich adresatów, "Hugso" i "Smuk" poświęcone są zmarłemu basiście Hugo Rasmussenowi oraz Nicolai Munch-Hansenowi.

(nota 7.5-8/10)




 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz