Ostatnie dni spędziłem w towarzystwie zupełnie innej gatunkowo płyty, a właściwie dwóch fizycznych nośników. Co łączy to wydawnictwo z dawnymi dokonaniami Bon Ivera? Pewna doza nienachalnej elegancji, ale też łagodność i wyrafinowanie, intymna więź, którą artyści zdają się budować ze słuchaczem od pierwszych niespiesznych taktów. Mam tu na myśli album "Keys & Strings" wydany nakładem Stunt Records. Na okładce płyty widnieje twarz Jakoba Dinesena, autora większości kompozycji. Dinesen to duński saksofonista bardzo dobrze znany w swoim ojczystym kraju (u nas znacznie mniej). Nie mogło być inaczej, skoro dwie jego płyty: "Everything Will Be All Right" oraz "Unity", osiągnęły status albumu roku w Danii. 51-letni artysta jest absolwentem Berklee School of Music oraz konserwatorium w Rytmisku. Wierni fani Dinesena maja co robić, gdyż pełna dyskografia, obejmująca również albumy, na których duński saksofonista pojawił się jako gość, liczy sobie kilkadziesiąt tytułów. Dinesen grał między innymi u boku Tony Allena, Paula Motiana, Steve'a Swallowa czy Jakoba Bro.
Tym razem na swoim podwójnym wydawnictwie skorzystał z pomocy Orkiestry Filharmonii Tajlandzkiej i kilku zacnych artystów. Wśród nich znalazł się jeden z moich ulubionych skandynawskich pianistów - CARSTEN DAHL. Co ciekawe duński wirtuoz fortepianu zaczynał od... perkusji, na której zaczął grać w wieku 9 lat, a pięć lat później uczestniczył już w sesjach nagraniowych jako muzyk sesyjny. W wieku 19 lat wstąpił do konserwatorium, a dwa lata później porzucił perkusję na rzecz fortepianu. W pamięci szczególnie zapadły mi jego płyty nagrane z Arildem Andersenem: "Until the Rainbow", "Moon Water", "Space Is The Place", a także jako Carsten Dahl Trio: "Minor Meeting", "Humilites", które ostatnio odkurzyłem.
Trzeba przyznać, ze zaproszenie do współpracy Carstena Dahla było strzałem w dziesiątkę. To właśnie ten pianista, jak mało który rozumie, co to jest "granie ciszą", szukanie harmonii, swobodne wybrzmiewanie akordów, pogłębianie tematów, troszkę w stylu Erika Satie - niespieszna fraza, gustowne ornamenty - czemu artyści dali wyraz na wydawnictwie "Keys & Strings".
Kolejnym wartym odnotowania muzykiem, który pojawił się na tym albumie, był Nikolai Torp Larsen - 46 letni producent i klawiszowiec. Od 1996 roku rezyduje w Londynie (prowadzi tu studio nagraniowe założone w 2013 roku, "Squat Sound"), gdzie współpracował między innymi z Martinem Terefe i Paulem Epworthem, który poprosił go o pomoc przy okazji tworzenia "Skyfall" Adele. To właśnie dzięki Larsenowi i charakterystycznym orkiestracją niektóre kompozycje na albumie "Keys & Strings" nabrały filmowego charakteru. Całość długimi fragmentami brzmi trochę jak ścieżka dźwiękowa do czarno-białego filmu. Z drugiej strony jednak kilka kompozycji chciałbym usłyszeć tylko w wykonaniu klasycznego jazzowego tria.
Album nagrywano pomiędzy styczniem 2016, a listopadem 2018 roku, pod czujnym okiem producenta Kaeva Gliemanna. Dwa fizyczne krążki zawierają blisko 90 minut muzyki - 16 kompozycji, w tym trzy standardy, które bardzo dobrze wpisują się zarówno nastrojem, jak i charakterem, w całość, której autorem jest duński saksofonista. Przez lata Jakob Dinesen wypracował swój własny rozpoznawalny styl - łagodność i liryzm, poetyckość i lekkość frazy, z dala od awangardowych rozwiązań czy free jazzowych powiewów, raczej sugestywne pogłębianie tematu, niż jego swobodne eksplorowanie. Poprzedni, tak dobrze przyjęty przez krytyków album duńskiego saksofonisty - "Yasmin" - dedykowany był żonie twórcy. Tym razem dwie kompozycje znalazły swoich adresatów, "Hugso" i "Smuk" poświęcone są zmarłemu basiście Hugo Rasmussenowi oraz Nicolai Munch-Hansenowi.
(nota 7.5-8/10)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz