piątek, 8 września 2017

SHAHIN NOVRASLI - "EMANATION" (Jazz Village) "A miało być o The National.."





   Poniższy wpis miał być o najnowszej płycie The National - "Sleep Well Beast". Z ostatnimi albumami tej amerykańskiej formacji jest trochę tak, jak z kołchoźnikiem. W dużym skrócie można powiedzieć, że gra albo nie gra, ewentualnie można zrobić ciszej, kiedy coś nazbyt uwiera uszy, lub głośniej, kiedy nóżka bezwiednie odmierza kolejne takty. Szczerze mówiąc, sam nie wiem  - na tym w dużej mierze polega problem - co musieliby zagrać The National, żeby mnie czymś naprawdę zaskoczyć. Macie racje twierdząc, że czasem poprawność i przewidywalność bywa o wiele bardziej pożądana, niż nadmierna ekstrawagancja czy lawina technicznych fajerwerków. Choć muszę również przyznać, że "Sleep Well Beast" słuchało się całkiem, i owszem, nie powiem, przyjemnie, przynajmniej do pewnego momentu. Jaki to był moment, sprawdźcie sami.
  Cały album, jak to album The National, posiada odrobinę dołów ( tym razem udało się uniknąć niebezpiecznych mielizn czy groźnych trzęsawisk) oraz kilka górek (bez wyraźnego M. Everestu), które łatwo wpadają w ucho. Jednak już dziś wiem, że nie będę wracał do tego krążka z uporem maniaka, choć przecież lubię ten zespół. Może to swoiste zmęczenie materiału - tyle razy wcześniej słyszałem podobne przebiegi melodyczne, identyczne nuty (nic na to nie poradzę, że akurat takie refleksje cisną się na moje usta, fani The National wybaczcie). Albo... albo to wina pogody za oknem - kiedy kreślę te słowa, deszcz stuka o mój parapet, w rytm perkusji utworu "Day I die", zespołu The National rzecz prosta. Rozpadało się, to prawda. Tak to już czasem bywa, że trzeba znaleźć jakiegoś winowajcę. Jesień w tym roku zaczęła się tak nagle, że większość z nas nie zdążyła nawet pożegnać lata. Jeśli nie The National, to co? - słusznie zapytacie.

   W tak zwanym międzyczasie dotarłem do płyty pochodzącej z zupełnie innego bieguna muzycznego, która ukazała się w tym roku, a której zawartość zaintrygowała mnie do tego stopnia, że postanowiłem poświęcić jej kilka słów na łamach tego bloga. Jednym z jej głównych bohaterów jest nasz dobry znajomy - Shahin Novrasli - o którym wspomniałem już, i to całkiem niedawno, przy okazji wpisu dotyczącego albumu "Inspired by nature" Raina Sultanova. Tym razem azerski pianista zaprosił do współpracy muzyków z zachodu Europy. Na basie zagrał James Cammack, na perkusji Erekle Koiva, na bębnach Andre Ceccarelli, a w dwóch utworach na wiolonczeli Didier Lockwood.
Jedno nie ulega wątpliwości - Shahin Novrasli ma bardzo szybkie palce, i co się z tym czasem wiąże, wyborną technikę. Jednak samą techniką, czy jej lepszą lub gorszą prezentacją, trudno wypełnić intrygujący album. A krążek "Emanation" jest intrygujący - zwraca na siebie uwagę znakomitą pulsacją, płynnością poszczególnych fraz, zmiennością nastrojów (od afrykańskich rytmów, aż po wschodnią melancholię). Basista i perkusiści długimi fragmentami wykonują dużo dobrej roboty. Chociażby tak, jak w bardzo udanej kompozycji "Jungle", którą właśnie rozpoczyna soczysty, energetyczny puls basu. Narracja fortepianu doskonale dostosowuje się do tempa podawanego przez sekcję rytmiczną. Uderzenia pianisty są punktowe, Novrasli gra krótko i robi płytkie oddechy. Azerski artysta lubi zagęszczać fakturę dźwiękową, a także zmieniać tempo w obrębie frazy.
   Wiele z kompozycji zawartych na krążku "Emanation" zaczyna się od tonów basu, który jest równoprawnym partnerem dla partii  fortepianu. Basista nie chowa się, nie pozostaje w tle, ale wzmacnia kolejne akordy, podkreśla następne tony pianisty, odsłania inny wymiar. I jeśli kogoś chciałbym szczególnie wyróżnić, to właśnie... basistę - Jamesa Cammacka. Cammack to postać dobrze znana w świecie jazzu, chociażby z legendarnego Ahmad Jamal Trio. Z kolei Ahmad Jamal  to obecny mentor Novrasliego, który postanowił pomóc azerskiemu pianiście w wejściu na europejski, szczególnie zaś francuski rynek muzyczny. Płyta "Emanation" była nagrywana na przełomie kwietnia i maja ubiegłego roku w studiu Sextan, w Malakoff, na północy Francji. Słychać na tym albumie i odwołania do tradycji jazzowej, ale również egzotyczne wschodnie harmonie, jak w utworze "Saga", subtelnie wplecione w muzyczną tkankę. W kompozycji "Ancient Paralell" oprócz bogactwa perkusjonaliów pojawia się tradycyjny folkowy zaśpiew.  Na wkładce do płyty znajdziemy również podziękowania za okazaną pomoc, które Shahin Novrasli skierował pod adresem maestra Jamala. Czyżby 87-letni Ahmad Jamal odnalazł w azerskim artyście swojego następcę?
(nota 7.5/10)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz