sobota, 18 marca 2017

VIKTOR'S JOY - "I USED TO BE CLEAN" (Grainy Records)




Dziś coś nie tylko dla tych, których znudziła i zmęczyła, zmęczyła i znudziła ostatnia płyta Sun Kil Moon - "Common as light and love are red valleys of blood". Oto zupełnie przez przypadek - choć ponoć nie ma przypadków - wpadł mi w ręce krążek duetu Viktor's Joy, i dość szybko, a co najważniejsze, na dłużej przykuł moją uwagę. Berlin to całkiem niezłe miejsce, żeby poznać się, a potem spotkać raz i drugi, i w końcu podjąć męską decyzję o założeniu zespołu. Takie postanowienie stało się udziałem Kaarela Malkena oraz Jima Gooda. Ten pierwszy, z wymienionych przeze mnie wyżej artystów, pochodzi z Estonii. W zespole gra na gitarze i udziela się wokalnie. Ten drugi natomiast urodził się i wychował w Kanadzie, jako muzyczną drogę wybrał sobie rolę perkusisty. Zanim Kaarel Malken poznał swojego kanadyjskiego kolegę, działał już na folkowej scenie muzycznej jako jednoosobowy projekt, pod nazwą William Must Hunt.
Płyta "I used to be clean" jest debiutem fonograficznym obydwu panów. Muzyka tego duetu gatunkowo rozpięta jest pomiędzy folkiem, a indie-folkiem. Debiutancki krążek rozpoczyna znakomita, i jedna z najlepszych piosenek na płycie, zatytułowana "Black Dog". Charakterystyczne i kojarzące się odrobinę z twórczością Leonarda Cohena prowadzenie gitary akustycznej subtelnie odmierza kolejne takty. Bardzo dobrze wprowadza słuchacza w nastrój całego albumu. Tempo kolejnych kompozycji jest spokojne. Dla muzyków liczy się przede wszystkim zbudowanie oraz utrzymanie specyficznego melancholijnego klimatu. Kaarel stroni więc od popisów, czy to wokalnych czy brzmieniowych, jak ognia unika pompatycznych solówek. Kiedy musi, podpina gitarę pod wzmacniacz z efektem, ale znacznie częściej używa gitary akustycznej. Perkusja Jima Gooda w wielu kompozycjach łagodnie rozbrzmiewa pocierana szczotkami. Nawet kiedy Kaarel Malken w utworze oznaczonym indeksem 2, zatytułowanym "Parade song 2" ,(prześliczna linia melodyczna, która odrobinę przypomina kompozycję "Decades" zespołu Joy Division), zaprasza słuchacza do tańca, dobrze wiemy, że z pewnością nie będzie to ognista samba, tylko mniej lub bardziej klasyczny "przytulaniec".  Najbardziej dynamicznym, a zarazem przebojowym, fragmentem na płycie jest piosenka "All the promises I"ve ever made". Kto wie, czy ten bardzo zgrabny utwór nie mógłby pełnić roli dobrego singla, który promowałby całe wydawnictwo. To własnie w tej kompozycji Viktor's Joy zbliżają się stylistycznie do zespołu Plantman, którego płytę recenzowałem na łamach tego bloga. Nie bez powodu na początku dzisiejszego wpisu wspomniałem nazwę Sun Kil Moon, bowiem duet powołany do życia w Berlinie, mniej lub bardziej świadomie nawiązuje do twórczości Marka Kozelka. W warstwie lirycznej Kaarel Malken nie jest aż tak mocno zaangażowany jak Kozelek. Tematami jego muzycznych opowieści są wspomnienia z dzieciństwa, wątki miłosne przeplatają się tutaj z tęsknotą za bliskimi ludźmi oraz ulubionymi miejscami. Jednak w warstwie muzycznej, także na poziomie głosu wokalisty, podobieństwa do amerykańskiego artysty są czytelne. Malken czerpie garściami z bogatej tradycji songwriterów.  Uważam, że  Viktor's Joy to bardzo ciekawy debiut, który wkrótce powinien znaleźć dla siebie stałe miejsce na alternatywnej scenie muzycznej.  (nota 7/10)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz