Nie jest to pierwsza płyta w dorobku Anniki Henderson. Wokalistka wcześniej pojawiła się na epkach, singlach i różnych kolaboracjach. Jej debiut fonograficzny - "Anika" - przypadł na rok 2010 i był efektem współpracy z Geoffem Barrowem (Portishead). Już wtedy i przy okazji wydania tego krążka w prasie muzycznej pojawiły się porównania Anniki do Nico z The Velvet Underground & Nico. Niektórzy niezbyt przychylni recenzenci zarzucali jej, że jest posiadaczką zbyt chłodnego, matowego, beznamiętnego głosu. Trzeba przyznać, że brawa głosu Henderson jest specyficzna, nieco mglista, a skala niezbyt szeroka, ale ma to swój niepowtarzalny urok. Uważam - na przekór niektórym krytykom muzycznym - że głos Anniki to spory atut. I to właśnie on, oprócz niektórych elementów na poziomie aranżacji, przede wszystkim zapada w pamięć. Jeśli zaś chodzi o moje prywatne skojarzenia, to w kilku momentach płyty "Exploded view" Annika Henderson przypominała mi barwą głosu Laetitie Sadier (Stereolab). Henderson nie eksperymentuje używając swojego głosu. Śpiewając czy deklamując zwykle używa prostych środków. Jej hipnotyczny długimi fragmentami ton porusza się praktycznie w jednym tylko i niezbyt szerokim paśmie. Może dzięki temu wokalistka bez trudu owija słuchacza w przyjemny lepki kokon.
Nie byłoby albumu "Exploded view", gdyby Annika nie zaprosiła do współpracy trzech producentów i muzyków - Martina Thulina (perkusja), Hugo Quezadę (bas, syntezator), Hectora Melgarejo (gitara, syntezator). Warto w tym miejscu podkreślić, że utwory na płytę powstały jako zapis improwizacyjnych sesji członków zespołu.
Płytę otwiera kompozycja "Lost Illusion", oparta na powtarzalnej strukturze brzmieniowej, w skład której wchodzi perkusja, zapętlone brzmienie syntezatora oraz gitary. Po krótkim wstępie pojawia się charakterystyczny głos Anniki, który niczym reflektor rozświetla mroczne pomieszczenie. Jeśli chodzi o klimat płyty, to nad całością unosi gęsty psychodeliczny obłok. Mamy tutaj dyskretne aczkolwiek wyraźne nawiązania do krautrocka (poziom rytmiczny) oraz do psychodelii, szczególnie do reprezentantów tego gatunków, którzy nagrywali albumy pod koniec lat 60-tych. Piosenką, która nieco odbiega nastrojem od reszty kompozycji, jest utwór "Disco Glove". W tym utworze dominuje i wszystko porządkuje krautrockowy rytm, na którym osadzono ciężkie "mechaniczne dźwięki", przywołujące skojarzenia z industrialnym brzmieniem (tony i odgłosy przetworzone przez nakładki oraz rozmaite filtry i elektroniczne efekty). Moja ulubiona kompozycja ukrywa się pod indeksem 6 i zatytułowana jest "Stand Your Ground". Melancholijny nastrój, repetytywne struktury i wyraźne, jak dla mnie, podobieństwo do dawnych utworów wspaniałego Stereolab. Do pełni szczęścia brakuje tylko chóru, drugiego kobiecego głosu (obecnego w Stereolab), powtarzającego wybrane frazy. Retro-pop na usługach psychodelii. Tytuł piosenki "Orlando", która to promowała album, został zaczerpnięty z powieści Virginii Woolf - "Orlando". W refren utworu został wpleciony cytat z tej książki.
Tworzenie muzyki ma dla Anniki Henderson funkcję terapeutyczną, jest sposobem na pogodzenie się z samym sobą oraz próbą znalezienia sensu i własnej drogi. Annika krytykuje materialistyczne podejście do życia (w przerwie od muzyki zajmowała się dziennikarstwem politycznym). Wokalistka podkreśla swoiste uwikłanie człowieka w sztuczny świat konsumpcji, w którym dominuje nieustanna pogoń za coraz to nowszymi produktami i potrzebami podsuwanymi przez specjalistów od marketingu. Ten niekiedy szaleńczy bieg sprawia - zdaniem Henderson - że tak naprawdę odwracamy się od samych siebie. "Masz dom? Masz samochód? Masz chłopaka? Planujesz ślub?... Nienawidzę tego" - powiedziała Annika w jednym z wywiadów. - "Nie mam domu. W rzeczywistości nie mam niczego (...). Mam jeszcze rower" - dodała z rozbrajającą szczerością.
Pomimo tego, że rozwiązania techniczne albumu "Exploded View" są nowoczesne, słychać na płycie echa dawnych muzycznych epok, głównie ślady myślenia o dźwięku i kompozycji, które doszło do głosu w latach 60-tych ubiegłego wieku i rozkwitało na przełomie lat 60-70.Po przesłuchaniu krążka oprócz psychodelicznego nastroju i kilku naprawdę znakomitych utworów, w pamięci pozostaje głos Anniki Henderson. Jednym zdaniem ...coś całkiem smacznego dla "tańczących inaczej". (nota 7.5/10)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz