Ktoś, kto regularnie i w miarę uważnie śledzi również nagłówki moich wpisów na blogu, może pomyśleć, że w ostatnich tygodniach szczególnie skupiłem się na włoskiej scenie alternatywnej. W ubiegły zasypany śniegiem piątek zaprezentowałem zespół włoskiego artysty - Oslo Tapes - który upodobał sobie norweskie krajobrazy, a dziś, dla odmiany, kolejny przedstawiciel ziemi włoskiej, który znalazł dla siebie bezpieczną przystań w kanadyjskiej aglomeracji, jaką jest Toronto. Zanim do tego doszło, Daniel Colussi, bo to o nim mowa, sporo podróżował, także po Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, trzymając dłonie na kierownicy swojego starego wysłużonego volvo, w wersji kombi. Przy okazji, w trakcie postojów, grał na gitarze i śpiewał w dwóch mało znanych grupach Shilos i Pinc Linclons.
Podczas tych niespiesznych wojaży od miasta do miasta, Daniel Colussi poznawał lokalny folklor oraz muzyków, uczestniczył w warsztatach artystycznych, również dotyczących poezji, jak chociażby tych prowadzonych przez Roberta Dewhursta. Nasz dzisiejszy bohater jest żywo zainteresowany literaturą, dlatego tytuł jednej z kompozycji - "Lightning On A Sunny Day" zaczerpnął z prozy Ishmaela Reeda, powieść - "Mumbo Jambo" (lewicowy pisarz, książka z 1972 roku, wydana także w naszym kraju, w 2007 roku założył The Ishmael Reed Quintet). Nic więc dziwnego, że Daniel Colussi swoje bieżące dokonania muzyczne określa terminem "poetic-jazz-rock". Co do dwóch pierwszych członów tej etykiety trudno mieć zastrzeżenia, jednak określenie "rock" niezbyt trafnie ujmuje styl urodzonego w Turynie gitarzysty i wokalisty. Moim zdaniem jego dokonania zdecydowanie bliżej sytuują się alternatywnego popu, co podkreśla specyficzne miękkie brzmienie.
W tym kontekście, muszę przyznać, że kiedy słuchałem udanej kompozycji "Lightning On A Sunny Day" (mój "przebój tygodnia"), przez chwilę miałem wątpliwości, czy wykorzystany w tym nagraniu saksofon, jest rzeczywiście żywym instrumentem, a nie dajmy na to, jego zamiennikiem wygenerowanym przez syntezator. Na płycie zagrał na nim John Nicholson i Alex Hamlin, wykładowca na Uniwersytecie Long Island, który prowadzi również własny drobny skład Alex Hamlin's Hog Trio. Oprócz niego w studiu nagraniowym pojawiło się kilku gości: Jessica Delisle (wokal), Anh.T Phung - flet, czy Brandon Gibson -De Groote, który zagrał na skrzypcach oraz odpowiedzialny był za aranżacje. Producentem płyty "Eight Waves In Search Of An Ocean" został Sandro Perri, znany ze współpracy z wytwórnią Constallation Records, grupą Great Lake Swimmers, czy ostatnio z formacją Destroyer.
Do twórczości tego ostatniego zespołu włoskiemu artyście zdecydowanie najbliżej, również za sprawą melodyki, która może przypominać piosenki zespołu dowodzonego przez Dana Bejara. Trop tej formacji był już obecny podczas tworzenia debiutanckiego materiału, wydanego początkowo tylko na kasecie i zatytułowanego "Desire" (2020), gdzie na gitarze zagrał Nick Bragg, gitarzysta grupy Destroyer. Kolejne, nie tylko moje, porównania nastroju kompozycji Fortunato Duruti Marinetti, to Andrew Bird i jego przeboje, chociaż twórca albumu "Hands Of Glory", chętnie skręca w stronę indie-folku. Starsi kolekcjonerzy płyt wokalizę Daniela Colussi mogą skojarzyć z niespiesznymi pieśniami Lou Reeda. Okładka płyty "Eight Waves In Search Of An Ocean" w zamierzeniach autora, miała być wyrazem hołdu dla albumu Jean -Cloude'a Vanniera "L'enfant Assassin Desmouches" (1972).
(nota 7.5/10)
Felix Buff, ukrywający się pod szyldem Rudiger, również działa w Hiszpanii, miasteczko Bera (Nawarra). Zajrzymy na jego niedawno wydany album zatytułowany "The Dancing King".
Z miasta Rochester, stan Nowy Jork, pochodzi wokalista i gitarzysta Charlie Reitz, w połowie listopada ukazała się jego epka "Happiness/Loneliness". Oto mój ulubiony fragment.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz